Tylko dla swoich
Odstręczały swoim radykalizmem i zacietrzewieniem politycznym.
Dziś jednak, schyliwszy pokornie łeb, muszę przyklasnąć temu, co profesor mówi publicznie. A mówi, że mamy państwo bez narodu i naród bez państwa. Co to oznacza? A to, że maszyny państwowej nikt w naszym kraju nie kontroluje, więc ona po pierwsze, zawłaszczana jest bezczelnie i bezkarnie przez partię rządzącą, po drugie, potężnieje, rozrasta się, puchnie.
Dodam od siebie, aby też mieć jakiś wkład w teorię profesora, że napęd do tej maszyny kosztuje nas coraz to więcej i więcej, choć produkowana w niej para idzie nie w tłoki, a głównie w gwizdek, co zwie się dziś naukowo „pijarem”.
Oto kolejny drastyczny dowód na poparcie tej tezy.
Prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz Walc rozdała nagrody podległym sobie burmistrzom stolicy. Bo w Warszawie jest tak, że każda dzielnica ma swojego burmistrza, niczym osobne miasto. I tak dobrze, że nie króla.
Nagrody, rzecz normalna, tyle tylko, że największe pieniądze dostali akurat nie ci urzędnicy, którzy mieli sukcesy, lecz ci którzy należą do tej samej partii, co pani prezydent. To Platforma Obywatelska, jakby ktoś nie wiedział. Ale już sam top topów finansowej drabinki nagród osiągnęli ci, którzy dodatkowo są z tej samej co Gronkiewicz Walc frakcji partyjnej. Najmilszy jej sercu burmistrz, choć wyniki gospodarcze miał fatalne, przytulił aż 36 tysięcy złotych. Mówię: „aż”, bo ani ja, ani zapewne 90 procent słuchaczy nigdy nie dostało do ręki takich pieniędzy w jednym kawałku. To znaczy, raz dostałem: gdy mi kolega w salonie samochodowym dał potrzymać torbę z forsą na nową terenówkę.
Ale nie wysokość nagród jest w całej sprawie najbardziej oburzająca, choć i tak zdumiewa, lecz to, że na polecenie władczyni stolicy jej stosowne służby – te, które dmuchają we wspomniany wcześniej gwizdek – próbowały wszystko przed społeczeństwem ukryć. Najpierw sam fakt przyznania nagród, a potem skalę hojności tylko dla swoich.