Moja lista kiczów
Nie przesłyszeli się państwo. Instytucja, która powołana została do krzewienia ideałów piękna, pokłoni się kiczowi. Wymaga od swoich gości kiczowatych przebrań, makijaży i gadżetów, choć mniemam – nie zachowań. No i korytko też chyba nie będzie kiczowate.
Oczywiście jest to bal przebierańców, więc całe to wynoszenie kiczu na piedestał należy traktować w kategorii żartu, przed którym ja tu nisko i z szacunkiem się kłaniam, bo sam jestem człek hecowny, szutnik znaczy się. Nie wiecie, co to szutnik? Było się uczyć języków.
Ten bal stał się dla mnie pretekstem do ułożenia mojej prywatnej felietonowej listy kiczów polskich. Oto one: na pewno kiczem jest oprawa meczów reprezentacji: cały ten kult futbolu w przaśnym wydaniu biało-czerwonym. Te wszystkie monstrualne cylindry w szachownicę, te rogate czapy, szaliki, pompony, okulary i trąby. Te plastikowe skrzydła husarskie przyczepiane sobie przez wzdęte pop-cornem hufce tatuśków i wujciów. Te pomalowane twarze, jakby nie wystarczyły pijackie rumieńce. Ja wiem, że jest to kicz niewinny, ale ... kicz.
Kiczem wyższego rzędu jest za to ciągłe odwoływanie się w opisywaniu działań rządu do poetyki futbolowej: że niby Tusk drybluje, Graś centruje, Schetyna strzela z przewrotki, a Pawlak czeka na podanie. W takich relacjach rząd albo wali samobója, albo muruje pole karne, albo zmyślnie zagrywa, a to lewym, a to prawym skrzydłem. Faule są częste, a żółtych kartek więcej w takich tekstach niż przecinków. Nie wiem, jak wy, ale ja dostaję od tego drgawek.
Co jeszcze dla mnie jest współczesnym kiczem? W skrócie: styl Kuby Wojewódzkiego, felietony Krzysztofa Materny we „Wprost”, trampki do marynarki, a ostatnio – buty wojskowe do garnituru, instalacje artystyczne Mirosława Bałki i Artura Żmijewskiego, nowoczesne pastelowe osiedla deweloperskie ze styropianu, polityczna poprawność, wojowniczy feminizm oraz język pracowników biur podróży, którzy nie wiozą nas już do celu, lecz „transferują ku destynacji”.
A jeleń na rykowisku? Jeleń na rykowisku, proszę państwa, to wymaga kunsztu. On może się nie podobać, ale przynajmniej – trzeba go umieć narysować!
Posłuchaj felietonu: