Tadeusz Jarmuziewicz o tym, kto ma większą zdolność przyciągania nowych wyborców a także o tym, że JOW-y nie uleczą polskiej polityki
Nasz gość stwierdził, że trudno mu powiedzieć, jaki pomysł na kampanię przed drugą turą ma sztab Komorowskiego, ale ma zamiar się dowiedzieć, bo wybiera się do Warszawy. Komentując wcześniejsze zapowiedzi wygranej już w pierwszej turze, Jarmuziewicz zauważył, że takie "machanie szabelką" jest elementem kampanijnej strategii.
- Co nie zagrało? Kampania prezydenta była chyba za mało dynamiczna - stwierdził nasz gość. - Podejrzewam, że sztabowcy mieli tę świadomość i pewnie próbowali nakłonić prezydenta do podjęcia próby zmiany nastawienia, ale myślę, że on po prostu chciał być sobą. To polityk spokojny, wyważony, pewne zachowania mu po prostu nie pasują.
Jarmuziewicz dodał, że końcówka kampanii, w której notowania prezydenta poleciały w dół, będzie wdzięcznym obiektem badań politologów i socjologów, którzy powinni ustalić, co takiego się stało, że na ostatniej prostej kandydat PiS przegonił Komorowskiego.
- Cały czas uważam jednak, że to nasz kandydat ma większą zdolność przyciągnięcia nowego elektoratu - przekonuje nasz gość. - Tu kluczowe byłoby pozyskanie wyborców Pawła Kukiza, który odniósł ogromny sukces. W grupie wyborców młodych, między 18 a 25 rokiem życia, zdobył poparcie na poziomie 40 procent.
Jak wiadomo, gesty w stronę Kukiza wykonują obaj kandydaci, coraz przychylniej wypowiadając się o jednomandatowych okręgach wyborczych. W tym przypadku Jarmuziewicz jest jednak sceptyczny, bo uważa JOW-y za "protezę, która na pewno nie wyleczy bolączek polskiej demokracji".
Posłuchajcie: