Zaprezentowana w poniedziałek lista była zaskakująca. Nie dziwił brak Tadeusza Jarmuziewicza, który po 18 latach na Wiejskiej ogłosił w piątek, że na razie wycofuje się z wielkiej polityki. Prawdziwym zaskoczenie była obecność - na wysokich i być może "biorących" miejscach - kandydatów, którzy dotąd nie byli kojarzeni w polityka: prezesa MKS Kluczbork Zdzisława Sarnickiego i prezes Opolskiego Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych Doroty Piechowicz-Witoń.
- To zrozumiałe, że niektórzy koledzy nie byli zadowoleni, ale układanie list to niewdzięczne zajęcie, trzeba brać pod uwagę różne uwarunkowania: parytety, zaplecze poszczególnych kandydatów - mówił nasz gość. - Brygida Kolenda-Łabuś z pewnością mogła się spodziewać wyższego miejsca niż siódme, ale wierzę, że mając za sobą 70-tysięczny Kędzierzyn-Koźle i naprawdę dużą rozpoznawalność ma szansę wejścia do Sejmu. Podobnie jak wicemarszałek Tomasz kostuś, który startuje z ostatniego miejsca na liście.
Korzeniowski stwierdził też, że PO postanowiła nie eksperymentować w przypadku wyborów do Senatu i wystawiła cała trójkę obecnych senatorów.
Z naszym gościem rozmawialiśmy także o wrześniowym referendum. W ocenie Korzeniowskiego będzie nieważne z powodu zbyt niskiej frekwencji, nie powinno też w znaczący sposób wpłynąć na kampanię i wyniki wyborów parlamentarnych. Opolski lider PO nie wierzy też w to, że Sejm zgodzi się na dodatkowe pytania referendalne, o które zabiega Beata Szydło, kandydatka prawicy na premiera.
Posłuchajcie: