Aida Bella o zastosowaniu soli kuchennej i o tym, że głowa jest równie ważna jak mięśnie i nawet największy leniuch ma szansę wziąć udział w tym biegu
A dlaczego głowa jest najważniejsza? Bo to od naszego nastawienia zależy to, czy zniechęcimy się od razu, gdy tylko dopadnie nas zadyszka, kolka i ból mięśni, czy też wystarczy nam determinacji, by biegać dalej. To, że są lepsi od nas, jest oczywiste i w żadnym wypadku nie powinno nas zniechęcać.
- We Francji organizowany jest ekstremalny maraton, 120 kilometrów w terenie górskim - mówi nasz gość. - Nawet by mi do głowy nie przyszło, by wziąć w nim udział. 11 maja też nie pobiegnę w maratonie, ale w sztafecie dla firm cztery razy 5 kilometrów. Myślę jednak, że w biegu festiwalowym - to tylko 2 200 metrów - może wziąć udział każdy, kto choć trochę z nami potrenuje.
Żywym dowodem jest na to red. Aneta Skomorowska, która przebiegła ten dystans w zeszłym roku i zaznacza, że nie była na mecie ostatnia.
Aida Bella nie chciała nam zdradzić wszystkich swoich sekretów, bo zachowuje je dla słuchaczy naszego sportowego cyklu, ale kilka sposobów na poprawę formy nam sprzedała. Gdy biegamy, powinniśmy dużo pić. A ponieważ woda niegazowana nie każdemu smakuje, warto do niej wcisnąć całą cytrynę albo limonkę. Ale bez miodu, bo - jak podkreśla nasz gość - należy unikać cukru. Po biegu warto wziąć gorący prysznic i - to jej sposób - natrzeć się zwykła solą kuchenną. Podobno naprawdę skutecznie usuwa zakwasy i inne dolegliwości.
A co zrobić, kiedy na trasie dopada człowieka kryzys i ma wrażenie, że nie zrobi już ani jednego kroku?
- Nie stawać, bo potem trudno ruszyć z miejsca - radzi. - Ja biegam ze słuchawkami i liczę dystans... piosenkami.
Posłuchajcie: