Łukawiecki zgodził się na współpracę z SB we wrześniu 1972 roku. Jak twierdzi, zrobił to pod groźbą procesu za rzekomą kradzież i groźbą usunięcia ze studium nauczycielskiego. Esbecy mieli go nachodzić nie tylko w czasie studiów, ale także wtedy, gdy zaczął już pracę jako nauczyciel w Izbicku. Miał tam rozpracowywać środowisko śląskich autochtonów. – Jedno, drugie, czy trzecie spotkanie, wreszcie powiedziałem "Dosyć! Nie ma mowy o żadnej współpracy" – mówił w "Loży radiowej".
Łukawiecki nie widział swoich akt w Instytucie Pamięci Narodowej, ale na jego prośbę obejrzał je Zbigniew Bereszyński, opolski historyk badający archiwa tajnych służb. – Myślę, że wystąpię w tej chwili o to wszystko. Nie, żeby się rozliczać. Rozliczam się w środku. Moim rozliczeniem z tamtym okresem jest ta publiczna spowiedź – wyjaśnia.
Łukawiecki sam poinformował opinię publiczną o incydencie sprzed blisko 40 lat, udzielając wywiadu Nowej Trybunie Opolskiej i przyjmując zaproszenie Radia Opole. Gdyby tego nie zrobił, wyborcy dowiedzieliby się o jego kontaktach z SB z obwieszczenia Okręgowej Komisji Wyborczej, którego treść została w czwartek (8.09) zaakceptowana i skierowana do druku. – Uważałem, że moi wyborcy powinni ten szczegół mojego życia znać - również po to, żeby broń Boże takimi metodami, kiedy będzie taka w sytuacja w życiu, gdy ewentualnie będę już w parlamencie, żeby nikt takich rzeczy nie wyciągał – tłumaczy.
Dodajmy, że gościem piątkowej (9.09) "Loży radiowej" po godz. 13:00 będzie historyk Zbigniew Bereszyński, który zbadał materiały na temat Łukawieckiego zgromadzone w archiwum IPN.
Posłuchaj informacji:
Oprac. Marek Świercz (oprac. Wanda Kownacka)