Tym razem w Strzelcach Opolskich. Jak podało Radio Opole przed weekendem, tamtejszy szpital został zobowiązany do wybudowania lądowiska dla helikopterów ratownictwa medycznego i jak tego nie zrobi, to utraci ważny kontrakt, a wraz z nim możliwość ratowania ludzi.
Niby wszystko jest tu w interesie pacjenta, tyle tylko, że lądowisko ma kosztować aż milion złotych i szpitala ani miasta najnormalniej na to nie stać. Tamtejsza władza dziwi się zresztą szalenie temu kosztownemu wymogowi, argumentując słusznie, że skoro sam premier Polski mógł wylądować w Strzelcach na trawniku nieopodal szpitala, to po co jakie licho teraz wyrzucać aż milion na asfaltowy naleśnik, na którym mógłby usiąść śmigłowiec.
Cieszy mnie to oburzenie władz, bo świadczy o racjonalnym liczeniu publicznego grosza, o które od czasu do czasu apeluję w tym oto miejscu. Bańka za lądowisko? Na jakiej trzeba być bańce, aby sobie tak skalkulować?
Proszę sobie uświadomić tę kwotę: milion złotych. Prywatna osoba wybudowałaby za taką kasę przestronny dom, wyposażony w luksusy, a i tak zostałoby jej na wybrukowanie sobie podwórka do ostatniego centymetra kwadratowego i to najtwardszym rodzajem granitu. Na takim podwórku mogłyby lądować nie tylko lekkie w sumie ratownicze ważki, ale i śmigłowce wojskowe, takie, którym pod brzuchy podczepia się czołgi.
Nie mogę oprzeć się pokusie, abym przypomnieć to, co kiedyś już mówiłem albo pisałem przy okazji kosmicznego problemu z lądowiskiem przy opolskim WCM.
Historyjkę tę opowiadam zawsze, ilekroć zaszokują mnie jakie monstrualne i absurdalne koszty inwestycji w sektorze publicznym - czy ktoś chce słuchać czy nie...
Otóż kilka lat temu wspinałem się na gorę Jałowiec w Alpach Julijskich, a po drodze odpoczywałem w schronisku pod Spiczką, prowadzonym przez dwie starsze panie. One tam, na skrawku płaskiego półki, tuż nad przepaścią, same, przy pomocy kilofa, taczki i dwóch łopat, ułożyły z kamieni całkiem przyzwoite lądowisko dla helikopterów. Nadzór budowlany to zatwierdził, piloci nie mieli obiekcji, wszystko było lege artis zarówno pod kątem prawnym, jak i technologicznym. Dlaczego tak się nie da u nas?