Tymczasem wyszły landrynki. Zgrani aktorzy pokazują wojsko tak, jak je sobie wyobraża warszawski szpaner pochylony w szpanerskich knajpie nad szpanerskim tabletem. Serial bije sztucznością, banałem i teraz wojsko polskie ogląda go sobie już tylko dla beki. Żeby się pośmiać, znaczy.
Mnie polskie seriale rozwalają na kawałki nie od dziś. Bo ilekroć dochodzę do przekonania, że jako dojrzały dziennikarz z doświadczeniem, wiem już co nieco o swoim kraju, tylekroć oglądając polski serial, tonę w wątpliwościach.
Bo ja nigdy nie widziałem takich mieszkań, w jakich żyją serialowi Polacy. Tych kuchni, w których miesza się dietetyczną rukolę z organicznym twarożkiem z ekologicznego bazaru, a nie nadziane mięsną masą parówki z najtańszą promocyjną musztardą. A potem się to wcina w obszernych jadalniach zaprojektowanych chyba przez samego Lebeskinda. I te salony w naszych polskich domach. Albo czysty modernizm, albo staroświecka stylowość a la Piłsudski.
I jeszcze ten Most Świętokrzyski za oknem. To aktor równie w polskich serialach ograny jak Tomasz Karolak i Piotr Adamczyk razem wzięci. Jak polskiemu scenarzyście wyskakuje dziura w scenariuszu, to on – hyc – wstawia do niego Most Świętokrzyski.
A widzieliście kiedyś na polskim serialu posterunek policji. Nie? To obejrzyjcie sobie naszą wersję serialu o psim komisarzu Aleksie albo Paradoks, najnudniejszy film świata, któremu nie pomógł nawet boski Linda. To ja już wolę „13 posterunek”, bo tam przynajmniej od początku było wiadomo, że reżyser robi sobie jaja.
Ale nic nie irytuje mnie tak mocno, jak pokazywane w serialach redakcje. Ich wygląd, a przede wszystkim panujące w nich relacje, także zarobkowe. W serialu wystarczy, że jakaś młoda dziennikareczka napisze jedną poczytną czołówkę (to znaczy tekst z pierwszej strony), a już przeprowadza się do stylowego loftu i kupuje samochód z napędem na cztery. Podczas gdy w rzeczywistości za czołówkę stać ją co najwyżej na czteropak piwa i pizzę, którą zjada do spółki z bezrobotnym narzeczonym w wynajętej za pół pensji kawalerce.
Tak, proszę państwa, seriale o Polsce mają z Polską tyle wspólnego z Polską, co sprzedawany w polskich przydrożnych barach placek węgierski z Węgrami.