Nie macie państwo w domu wanny ani prysznica i musicie się myć w miednicy, do której nalewacie sobie wody staroświeckim dzbankiem, wcześniej grzejąc go na piecu. Codziennie rano do krzesła w miednicą ustawia się cała wasza zaspana rodzina. W powietrzu wisi poranna napinka i złość na tych cwaniaczków rodzinnych, którzy zdołali wstać wcześniej, a teraz guzdrają się albo zużywają na siebie zbyt dużo tak cennej przecież ciepłej wody. Udręka, męczarnia, mozół, żeby użyć tylko najlżejszych słów na opisanie takie stanu rzeczy.
Pewnego dnia jednak okazuje się nagle, że przebogaty sąsiad chce od was kupić zabytkowy rodzinny kredens. Po co wam jakiś tam kredens, sprzedajecie go więc i dostajecie za mebel takie pieniądze, które starczyłyby na wyposażenie mieszkania w wygodną łazienkę – w prysznicem, wanną i dwoma umywalkami.
Ale wy decydujecie, że kupicie za tę kasę … nowe żyrandole. A co? Niech wam się świeci ładnie pod sufitem. Na dodatek z energooszczędnymi żarówkami, tyle się przecież ostatnio mówi o ekologii i oszczędzaniu.
Dlaczego nie łazienka? A bo jeszcze nie wiecie, jakie chcecie mieć do niej kafelki...
Komiczne? Ale... życiowe.
Oto opolski ratusz, który za sprzedaż udziałów w miejskiej firmie grzewczej Eco skasuje jakieś niebotyczne pieniądze, chce je przeznaczyć nie – jak to planowano – na budowę tak potrzebnego nowego mostu, który odkorkowałby zapchane do niemożliwości Opole, ale na... tu sobie odchrząknę dla lepszego efektu... mhm... na nowe uliczne lampy z ledowym oświetleniem.
Dlaczego? Bo jeszcze nie zdecydowano, w którym miejscu nowy most przez Odrę miałby przechodzić. Jak się ratusz zdecyduje, to sobie wtedy zacznie szukać nowych na most pieniędzy. Oczywiście, pytać, dlaczego jeszcze nie zdecydowano, nie mam nawet zamiaru, bo i tak nikt mi nie odpowie.
Ważne, że będziemy mieli ledy na latarniach. Może nawet kwitnąc w korkach da się przy nich poczytać gazetę?