Państwo zaostrzyło właśnie kurs w stosunku do pewnej bardzo licznej i że tak powiem, mocno sprofilowanej, grupy Polaków płci męskiej, choć i kobietki tam się wśród nich trafiają.
Zastanawiacie się teraz państwo, czy chodzi może o kiboli, którzy stali się zmorą naszych miast, stadionów i dworców? A może o mafiosów, którym wreszcie postanowiono dobrać się do sumień i... majątków? Mafiosi? A może chodzi o przekrętaczy ze spółek skarbu państwa, owych beztroskich partyjnych marnotrawców grosza publicznego?
Nic z tych rzeczy, proszę państwa. Otóż postanowiono przykręcić śrubę... wędkarzom.
Proszę posłuchać, bo nie dowiecie się tego z głównego wydania Wiadomości ani Faktów. Łowienie ryb z łódki, która nie jest zarejestrowana, czy wędkowanie bez karty wędkarskiej skończy się nie teraz już nie tylko karą grzywny, jak dotychczas.
Niebawem dojdzie do tego przepadek sprzętu, który służył do łowienia ryb, nawet wtedy, gdy nie jest własnością sprawcy wykroczenia. Tak sroga kara grozi również wtedy, gdy wędkarz posiada kartę, ale jej po prostu zapomniał. Każdy, kto wie, ile kosztuje dobra wędka i kołowrotek już pewnie łapie się za głowę.
Na dodatek sądy orzekną o podaniu kary do publicznej wiadomości na koszt ukaranego, czyli dojdzie do tego i wstyd, i wydatek spory, bo ogłoszenia w gazetach kosztują.
Tym samym zmajstrowana w ministerstwie rolnictwa ustawa o rybactwie śródlądowym przewiduje surowsze kary wobec wędkarza, który zapomniał karty niż wobec kierowcy, który prowadzi nie mając przy sobie prawa jazdy lub dowodu rejestracyjnego pojazdu.
No i ten obowiązek rejestracji łódki? Niebawem przyjdzie nam rejestrować każdy plażowy materac.
I teraz takie zadanie domowe dla słuchaczy: odpowiedzcie mi, bo mam kłopot. Czy my zmierzamy w stronę groteski rodem z filmu „Miś”? Czy może już w stronę państwa policyjnego?