A pyta w ostatnim magazynie weekendowym Gazety Wyborczej i jest to wywiad z gatunku gwóźdź numeru. I dodaje Mendoza: dlaczego 20 procent mieszkań na sprzedaż w Hiszpanii jest w rękach banków, które je przejęły od zrujnowanych ludzi? A same banki co robiły? Wciskały tym ludziom kredyty preferencyjne. Jak ukrócić proceder tych oszustów na wielką skalę, którzy rujnują banki i ludzi, po czym odchodzą z milionowymi odprawami?
Skąd tak długi cytat z dalekiej Hiszpanii? I co ma polski piernik do hiszpańskiego wiatraka? Na przykład tego, z którym walczył Don Kichot?
Po pierwsze dlatego, że urzekły mnie te odcinane uszy, a po drugie, że wypisz, wymaluj mamy tu do czynienia z sytuacją, jaką w Polsce znamy aż do mdłości. U nas nie da się nawet skonfiskować majątku oszustom, gangsterom, defraudantom. Kradną, chapią co nie ich, po czy odsiedziawszy śmiesznie niskie wyroki, cieszą się swoim nie swoim bogactwem.
I nie chodzi tylko o przestępców jawnych w dosłownym tego słowa znaczeniu. Lecz także o całą tę masę pseudomenadżerów z partyjnego lub korporacyjnego nadania, którzy doprowadzają do ruiny swoje firmy, zarabiają krocie, a wylecieć się z pracy nie boją – nawet w niesławie, bo czekają wtedy na nich odprawy tak tłuste, że można by z nich wytopić tonę smalcu dla klasy robotniczej. Wiecie, ile zarabia prezes PKP? 60 tysięcy miesięcznie. Wyobrażacie sobie jego odprawę? A emeryturę?
To chociaż może te uszy obcinajmy? Najpierw po kawałku, a potem po jednym. W przypadkach cięższych ciachać oba.
Wtedy większość klasy biznesowej zaczęłaby się zapewne nosić jak dziś nosi się pan Kulczyk, z włosami do ramion. Żeby zasłonić ubytki hańby. Co nie znaczy, że ja mu tutaj cokolwiek sugeruję. Sam zresztą noszę dłuższe włosy. Tyle że ja je zakładam za uszy.