Owszem, wesołe, ale może w Kanadzie albo w Skandynawii. Bo w Polsce... ech.... Oto portale rozkrzyczały się o krzywdzie podopiecznych Domu Pomocy Społecznej w Lublinie, którym wskutek decyzji miejskich urzędników nałożono filtry na internetowe wyszukiwarki tak, żeby nie pokazywały treści z erotyką.
Funkcjonariusze III RP uznali bowiem, że polski staruszek nie ma prawa do seksu, nawet do tego na ekranie laptopa. Pomińmy już wielkie słowa takie jak wolność i prawo do decydowania o własnych wyborach, i skupmy się na praktycznym wymiarze tego zakazu. Oto za unijną kasę wprowadza się jakieś mega projekty, mające na celu aktywizację komputerową ludzi z dużym wiekowym plusem, a gdy oni się już nauczą klikać, daje się im po paluchach. Żadnych stron z seksem, żadnej golizny! To po czym powinien polski emeryt surfować w internecie? Po stronach ZUS-u czy firm pogrzebowych?
A może urzędnicy wprowadzili seksualną cenzurę w trosce o zdrowie starszych osób? O ich serducha, które mogą nie wytrzymać widoku fikołków na ekranie? Pudło! Nie od dziś wiadomo, jak bardzo terapeutyczny potrafi być seks, ile potrafi dostarczyć radości i uspokojenia.
Być może zatem urzędasy uznały, że osoby starsze są już niewrażliwe na seks lub że wręcz traktują go tak, jak traktuje się reklamy podczas serialu – jako małą życiową niedogodność, którą można wykorzystać do zrobienia herbaty. I tu też pomyłka. Przywołajmy zresztą słowa wspomnianej na wstępie piosenki:
„To, że będzie się dotkniętym przez dla płci indyferentyzm, to nie znaczy jeszcze, żeć
miłych wrażeń nie da płeć... Wesołe jest życie staruszka. Gdzie spojrzy, tam bóstwo co krok. Tu biuścik zachwyci, tam nóżka, choć nie ten, choć nie ten już wzrok.”
I co teraz panowie, urzędnicy? Zdejmiecie ten pas cnoty z internetu?