Część z nich siedzi już zresztą w klatkach i chwała za to naszej policji, co mówię bez ironii, a z szacunkiem.
Mam natomiast na myśli te wszystkie zwierzaki, które zaprzęgnięto do typowania wyników meczy. To pokłosie szalonej popularności Paula, słynnej ośmiornicy z Oberhausen, która dwa lata temu podczas Mundialu typowała mecze lepiej niż zawodowi bukmacherzy.
Dziś typuje już cała arka Noego: należy wspomnieć tu o krótkotrwałej karierze hipopotamicy Petty, o kocie Adolfie, o pająku Arnim, o fretce Freta, o foce Tik i krowie Iwonie, która stała się bohaterką Niemiec, gdy ocalała, prowadzona na rzeź, bo udało jej się zbiec do lasu.
Do tego doszły: świnki morskie, psy, ślimaki, chrabąszcze, a z przeciwległego bieguna wzrostu – żyrafy, żeby wspomnieć tylko naszą opolską Epsi, która stawiała na zwycięstwo Grecji, niewdzięcznica jedna...
Dyrektorze Sobieraj, a jakby tak Epsi z tydzień potrzymać na marynowanych oliwkach, to może doceniłaby smak swojskiego, polskiego sianka?
A tacy Ukraińcy to w swojej kijowskiej strefie kibica, zwanej tam fanzoną, trzymają najohydniejszą wróżkę świata, czyli świnię Funtika. Widziałem Funtika na zdjęciu, proszę mi wierzyć, taka ohydę można spotkać w najgorszych delirycznych snach po źle oczyszczonym samogonie.
W kwestii zwierząt typujących mecze, doszło już do tego, że pewien mój znajomy wsłuchuje się w futbolowe opinie swojego tasiemca. Te wróżby objawiają się apetytem na określone smaki i potrawy. I tak w dniu meczu Polska Grecja, znajomego coś tknęło – nomen omen, wewnętrznie – i do staropolskiego bigosu dosypał nagle fety. No i był remis.
A gdy we wtorek coś mu nakazało zapić ruskie pierogi polską wódeczką, to też był już pewien wyniku. Teraz czeka, czego jego osobisty lokator zażyczy sobie jutrzejszy obiad - schabowego czy może knedle?
I w zależności od wyniku, albo zacznie potem na swej faunie jelitowej robić sławę i pieniądze, albo uda się wreszcie do gastrologa.
Posłuchaj felietonu: