Miałaby to być elegancka drewniana tarcza mocowana do wieka trumny na wieczną rzeczy pamiątkę, zapuszczona bejcą i pociągnięta wysokogatunkowym lakierem, żeby się trumienne korniki i inne robale nie mogły pożywiać świętym godłem nieboszczyka.
W tych trumnach mieliby spać snem wiecznym kibice obu drużyn. Wiecznym tu, na ziemi, choć nie dam głowy, czy się z tego pomysłu cieszą w zaświatach gospodarze nieba, czyśćca i piekła.
Na razie nikt jeszcze nie wspomina o grzebaniu kiboli w dresach, z kapturami naciągniętymi na łby i z szalikiem klubowym wokół rąk, zamiast różańca, ale spokojnie, to tylko kwestia czasu. Nie ma takiego szaleństwa, które gdy zalęgnie się już w głowie, nie znalazłoby sobie z niej ujścia i nie przeistoczyło się w czyn.
Kibice łódzcy, ale i nie tylko oni zapewne, mówią z zazdrością o kibicach hamburskiego HSV, którzy mogą spocząć na cmentarzu w specjalnej kibicowskiej alei. No proszę, tego tylko jeszcze brakowało! „Żyleta” na każdym cmentarzu.
„Żyleta” lub „kocioł”, ewentualnie „bajzel”, czyli wydzielone miejsce na stadionie, gzie zbiera się największa żulia na ogół oddzielone wysoka siatką, zwieńczoną drutem kolczastym i innymi kłującym asortymentem.
Proszę sobie wyobrazić dzień Wszystkich Świętych na takim cmentarzu. Impreza podwyższonego ryzyka, kordony funkcjonariuszy w kaskach i z tarczami. Przy bramie armatka wodna. I dobiegające spod ziemi chóralne zawodzenie, że policja zawsze i wszędzie... mhm... mhm...mhm... będzie.
Tak sobie myślę, że jak już to wszystko pójdzie tak daleko, to będę mógł sobie zarabiać układaniem epitafiów nagrobnych dla kiboli. Drogo nie policzę, stówkę za rymowankę. O, jedną nawet już mam na końcu języka:
Tu leży kibol,
więc na jego chwałę,
połóż zamiast znicza,
- policyjną pałę.
Posłuchaj:
Zbigniew Górniak