Miller, który na co dzień skupia się raczej na merytorycznej działalności poselskiej i unika politycznych starć, tym razem wypowiadał się zaskakująco ostro. Mówił na przykład o tym, że boi się o przyszłość Opolszczyzny, która - w jego ocenie - może paść ofiarą prawicowych przymiarek do poprawiania reformy administracyjnej. Jak mówi, nie przekonują go deklaracje opolskich polityków PiS, że partia nie ma takich planów.
- To mówią ludzie niedecyzyjni - twierdzi. - Tam ostateczne decyzje podejmuje Jarosław Kaczyński.
Naszego gościa pytaliśmy o dość niemrawą kampanię parlamentarną. Miller przyznał, że przy przyznanych limitach wydatków nie może prowadzić ostrej kampanii wizerunkowej. To, że inni jednak mogą, pozostawił bez komentarza.
Miller mówił, że po prostu, w sieci i na spotkaniach, opowiada o tym, co zrobił dla kraju, regionu i rodzinnego powiatu nyskiego. Przekonuje, że grał w dobrej drużynie (z marszałkiem Sebestą, przewodniczącym Wierdakiem i nyskim społecznikiem Hassenbeckiem), dzięki czemu powiat otrzymał miliard złotych na dwie ważne inwestycje: przebudowę tamy na zbiorniku retencyjnym i budowę obwodnicy.
- Pamiętam spotkanie z premierem Tuskiem, które miało trwać 20 minut, a trwało dwie godziny - wspomina. - Gdy wchodziliśmy, było jasne, że rząd buduje tylko trasy szybkiego ruchu, gdy wychodziliśmy, było zielone światło dla obwodnic. Wywalczyliśmy coś dobrego nie tylko dla Nysy.