- To zwykłe ściemnianie - komentuje dr Balawajder. - Taki billboard sporo kosztuje, gdyby kandydaci nie wierzyli w taką promocję wizerunku, to nie ponosiliby takich kosztów. Prawda jest taka, że nawet jeśli wyborca jest zdecydowany na poparcie jakiejś partii, to pozostaje jeszcze pytanie, którego kandydata tej partii poprze. I o to toczy się ta cała gra.
Naszego gościa pytaliśmy także o to, na ile poważnie można traktować sondaże wyborcze.
- Sondaże pokazują pewną tendencję. Na dziś wygląda to tak, że pewne jest tylko jedno: do Sejmu wejdą dwie główne partie, choć trudno ocenić, czy obecna przewaga PiS nad PO się utrzyma - mówi dr Balawajder. - Co do innych ugrupowań, kwestia jest otwarta. Równie prawdopodobne jest to, że w Sejmie będą trzy ugrupowania, jak i to, że na Wiejskiej znajdzie się sześć partii. W tej wszystkie znajdują się na granicy progu wyborczego. Natomiast nie zgadzam się z tymi politologami, którzy postawili już krzyżyk na partii Pawła Kukiza.
Nasz gość mówił też o tych wyborcach, którzy nie mówią ankieterom prawdy na temat swoich wyborczych preferencji, co ma wpływ na wiarygodność sondaży.
- Kiedyś na tej zasadzie niedoszacowany był PiS. Wyborcy tej partii, ostro krytykowanej w mediach głównego nurtu, nie przyznawali się, że będą na nią głosować - mówi dr Balawajder.