- Cieszę się z tej nowelizacji - mówił Grzegorz Adamczyk, wiceprzewodniczący opolskiej „Solidarności”. – Czwartego listopada zbieramy się pod Polską Izbą Handlu, pod Ambasadą Niemiec i Francji, żeby przekazać właścicielom z tych krajów, że w Polsce nie ma zgody na wykorzystywanie pracowników. Manifestacja będzie w Warszawie, bo jeśli chodzi o nierówności przy otwieraniu sklepów w niedzielę, ale też warunki pracy i płaca w tych samych sieciach handlowych to jest jakiś „kosmos” – mówił Adamczyk.
- Nie sądzę, żeby temat „zakazu handlu w niedzielę” był jakimś przerażającym problemem kiedy mamy rynek pracownika – powiedział z kolei Grzegorz Kuliś z opolskiej loży BCC. – Pracownicy zarabiają więcej, pensje są większe w szczególności przy zawodach deficytowych. Ten horyzont zawodów deficytowych się zwiększa, nawet już nachodzi na takie zawody jak „kasjerka” czy pomoc w sklepie, właściwie w każdej dziedzinie mamy do czynienia z silnym „polowaniem na pracownika” – mówił Kuliś.
- Nigdy nie byłem zwolennikiem handlu w niedzielę, nigdy nie uważałem, że to wpływa na rozwój gospodarki, można przedstawić kilka ważniejszych działów usługowych, które w soboty i niedzielę nie pracują, myślę o służbie zdrowia i jakoś to funkcjonuje. Ale zawsze mnie mierzi: dlaczego ustala się granice tych 40%, czemu nie 39% albo 50%? - mówił dr Witold Potwora, ekonomista z WSZiA w Opolu.