Kiedy doszło do katastrofy, senator Czerwiński pracował w Liceum Ogólnokształcącym w Białej. – Realizowaliśmy taki program „Partnerzy w nauce” i były w nim dodatkowe zajęcia, sprzęt dl szkoły i co jakiś czas spotkania z młodzieżą z innych szkół. I wtedy w tę feralną sobotę jechaliśmy ze szkoły do Katowic, bo był tam jeden ze zjazdów podsumowujących – tłumaczył nasz gość.
- Pierwsze informacje dotarły do nas jeszcze w autobusie i to było takie mocne uderzenie, nie chciało się wierzyć, bo trudno było dopuścić do świadomości, że coś takiego się mogło zdarzyć – opowiadał naszemu reporterowi Jerzy Czerwiński.
- Te pierwsze informacje były mocno poszarpane, chaotyczne, były różne fake newsy, że były 4 nawroty, niemożliwość wylądowania, a rzeczywistość była inna – mówił senator Czerwiński.
Część osób, które leciały prezydenckim tupolewem Jerzy Czerwiński znał osobiście. - W latach 2001 – 2005 byłem posłem i znałem m.in. posła Przemysława Gosiewskiego, który dobrze zasłużył się dla województwa świętokrzyskiego. To też Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci, Walk i Męczeństwa i była to znajomość związana z taką moją działalnością „pomnikową” na Opolszczyźnie i z tymi upamiętnieniami Mniejszości Niemieckiej - powiedział Jerzy Czerwiński.
- Znałem też inne osoby „z widzenia”, wszystkie one stanowiły taką „śmietankę intelektualną – mówił senator Czerwiński.