Ten czarny scenariusz ma oparcie w szczegółowych badaniach, które objęły maturzystów we wszystkich częściach Opolszczyzny. Pytani o dalsze plany życiowe, gremialnie odpowiadali, że chcą podjąć studia poza naszym regionem, najchętniej we Wrocławiu.
- I ważniejsze od kierunku studiów było dla nich ich miejsce. Jeśli kiedyś ktoś chciał iść na ekonomię i nie dostał się na uczelnię we Wrocławiu, to zwykle zdawał na ekonomię w Opolu. Teraz jeśli nie dostanie się na wybrany kierunek we Wrocławiu, to wybierze sobie inny kierunek, byleby w stolicy Dolnego Śląska - mówił Jończy. - Kiedyś młodzi ludzie wyjeżdżali na studia, ale po zdobyciu dyplomu wracali w rodzinne strony i szukali pracy. Teraz wyjeżdżają na studia i zostają.
Nasz gość przyznaje, że podobne procesy można zaobserwować także na Dolnym Śląsku, gdzie Wrocław przyciąga młodych zdolnych z peryferyjnych części regionu.
- Ale to odbywa się w obrębie jednego regionu. Tymczasem w przypadku Opolszczyzny wygląda na to, że takim regionalnym centrum nie jest Opole, ale właśnie Wrocław - tłumaczy Jończy. - Mamy w kraju pięć największych ośrodków, które rozwijają się najszybciej i których słabsze regiony nie dogonią. Największe problemy tego rodzaju mają województwa: lubuskie, świętokrzyskie i nasze opolskie.
Jak wyjaśnia nasz gość, to w dużej mierze efekt reformy edukacji: upowszechnienie dostępu do wyższego wykształcenia wywindowało oczekiwania i ambicje młodych ludzi. Małe miasta, takie jak Opole, nie są w stanie zaspokoić tych aspiracji, bo oferują za mało wysokopłatnych wykwalifikowanych miejsc pracy.