Białoruś/ Ekspert: Łukaszenka zrobił przysługę Putinowi, dając mu Rico Kriegera
„Władimir Putin wykorzystał Alaksandra Łukaszenkę w swojej grze. Zachód skupił się na wyciąganiu swoich ludzi. Za burtą pozostali białoruscy więźniowie polityczni, chociaż formalnie Białoruś była częścią tej układanki” – mówi w rozmowie z PAP Kłaskouski, analityk białoruskiego niezależnego portalu informacyjnego Pozirk.
„W historii z Rico Kriegerem jest niemal pewne, że była to prowokacja, a on sam był +prowadzony+ przez służby specjalne. Jedyne pytanie to to, czy od początku był to spisek Moskwy, czy może Łukaszenka +trzymał go+ dla siebie, by mieć kartę przetargową wobec Niemców, a potem oddał go Putinowi” – ocenił Kłaskouski.
Rico Krieger to obywatel Niemiec, który został na Białorusi skazany na karę śmierci za rzekomą próbę wysadzenia torów, a następnie ułaskawiony przez Alaksandra Łukaszenkę (doszło do tego na dwa dni przed wielką wymianą więźniów politycznych na szpiegów pomiędzy Moskwą a Zachodem).
Sprawa Kriegera według większości komentatorów, a także ustaleń byłych funkcjonariuszy służb, była operacją służb specjalnych.
Krieger, ratownik medyczny, który rzekomo chciał dołączyć do wojny na Ukrainie, miał szukać kontaktów z formacją ochotniczą dla cudzoziemców, a następnie uzyskać od spotkanego w internecie „oficera Służby Bezpieczeństwa Ukrainy” instrukcje zadania testowego w Mińsku. Pojechał na Białoruś, a tam zrobił kilka zdjęć i przeniósł plecak z jednego miejsca w drugie. Jak się potem okazało, miał w nim być materiał wybuchowy. Cała ta historia, zdaniem analityków, jest +grubymi nićmi szyta+, ale dała Mińskowi (najpewniej na zlecenie Moskwy) możliwość szantażowania Berlina.
„Alaksandr Łukaszenka bardzo chciał rozegrać tę sytuację na swoją korzyść, rozgrywając przed kamerami spektakl o ułaskawieniu i swoim humanizmie” – powiedział Kłaskouski. Już dwa dni później stało się jednak jasne, że scenariusz pisany był nie w mińskich gabinetach, a Łukaszenka co najwyżej zrobił dużą przysługę prezydentowi Rosji. Ułaskawiony Krieger znalazł się w grupie osób wymienionych na rosyjskich szpiegów i agentów, w tym na politycznego zabójcę Wadima Krasikowa.
„To jeszcze dobitniej pokazało, jak bardzo Łukaszenka jest podporządkowany Moskwie. A także, że Zachód już dawno nie postrzega go jako autonomicznego gracza, a raczej jako de facto rosyjską prowincję” – ocenił Kłaskouski.
Ekspert podkreśla, że w trakcie wymiany na wolność nie wyszli żadni białoruscy więźniowie polityczni. To od czwartku najważniejszy temat w kręgach białoruskiej opozycji demokratycznej. USA i Niemcy w negocjacjach z Moskwą skupili się na ratowaniu swoich obywateli. „Niestety, białoruskie ośrodki polityczne na emigracji nie mają wystarczająco dużej siły, by móc mieć wpływ na sytuację. Nie dysponują też +zasobami do wymiany+. Jedyne, na co mogą liczyć, to wsparcie Zachodu, ale ten skupia się na swoich obywatelach, a dla Białorusi ma przede wszystkim +słowa solidarności+” - zaznaczył rozmówca PAP.
Podsumowując bilans ostatnich wydarzeń dla Mińska, Kłaskouski uznał, że sam Łukaszenka wcale nie musi oceniać ich źle, bo "na pewno od Moskwy otrzyma jakieś bonusy, przede wszystkim gospodarcze". „To może być zniesienie przedpłaty za ropę czy jakiś nowy kredyt” – dodał analityk.
Co zaś się tyczy wizerunku Białorusi, to, chociaż mogło się to wydawać niemożliwe, uległ on pogorszeniu. „Parę tygodni temu Mińsk wprowadził ruch bezwizowy dla 35 krajów europejskich. Chociaż był to przede wszystkim ruch propagandowy, to ostatnie wydarzenia go po prostu +wyzerowały+” – ocenił.
„Wielu Europejczyków zapewne nawet nie zdawało sobie sprawy, że Białoruś to jedyne państwo w Europie, w którym państwo rozstrzeliwuje ludzi. Teraz dobrze to sobie zapamiętają” – podsumował Kłaskouski. (PAP)
rsp/ fit/