Ekspert: Netanjahu zna tylko język siły, dlatego nie zrezygnuje z eskalowania konfliktu
"Netanjahu ucieka do przodu, rozszerzając konflikt na cały region. Wydarzenia z wtorkowej nocy i środy rano udowodniły, że nie zależy mu na losie zakładników porwanych do Strefy Gazy przez palestyńską organizację terrorystyczną Hamas 7 października 2023 roku" - powiedział w rozmowie z PAP Billion. Izraelski rząd czuje się bezkarny i nie będzie dążył do rozwiązań dyplomatycznych - dodał.
Izrael w godzinach wieczornych we wtorek przypuścił atak na południową dzielnicę Bejrutu stolicy Libanu, która uznawana jest za główną siedzibę wspieranej przez Iran szyickiej organizacji terrorystycznej Hezbollah. W ataku zginął przywódca militarnego skrzydła tej organizacji Fuad Szukr.
Kilka godzin później w przypisywanym Izraelowi zamachu zginął w Iranie szef palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas Ismail Hanije.
Rodzą się zatem pytania o to, czy na Bliskim Wschodzie dojdzie do otwartej wojny pomiędzy tak zwaną osią oporu (Iran i wspierane przez niego formacje) a Izraelem, co - jak pokazała wojna w Strefie Gazy - może mieć dramatyczne skutki dla całego regionu - ocenił Billion.
Nie należy wykluczać wojny pełnowymiarowej, ale jest ona mało prawdopodobna - powiedział ekspert. "Iran nie jest głupi, wie że nie ma zdolności bojowych, aby przeciwstawić się Izraelowi w bezpośrednim starciu" - ocenił Billion.
Nie jest jasne w jaki sposób Iran odpowie, możliwości jest wiele. Jednocześnie pewne jest, że jego reakcja będzie przemyślana i prawdopodobnie nie wydarzy się w następnych dniach. "To może być kwestia nawet kilku miesięcy" - podkreślił ekspert.
"Zabicie Fuada Szukra jest na pewno ciężkim ciosem dla Hezbollahu. Jednocześnie nie jest to strata, która znacząco osłabia tą świetnie ustrukturyzowaną organizację" - powiedział. Dodał, że Hezbollah "jest organizacją wyjątkowo silną, która podejmuje decyzje w sposób metodyczny i zimny". Dlatego też nie będzie prowokować pełnowymiarowej wojny z Izraelem, bo zdaje sobie sprawę z implikacji jakie taki rozwój wydarzeń niesie ze sobą dla Libanu i samych Libańczyków - ocenił.
"Powodem stojącym za decyzją o zabiciu Szukra i Hanijego była mało skuteczna wizyta Netanjahu w Waszyngtonie, pod koniec minionego miesiąca" - powiedział Billion. Premier, oprócz wsparcia ze strony Republikanów, nie uzyskał niczego więcej od Amerykanów, których duża część, zwłaszcza tych najmłodszych, przez miesiące protestowała przeciwko postępowaniu Izraela w Strefie Gazy. Dlatego władze w Tel Awiwie, użyły sprawdzonej metody, czyli eskalacji, aby skonsolidować poparcie Zachodu - wyjaśnił Billion.
Jak zauważył ekspert, po deklaracjach o potrzebie odwetu, złożonych przez przywódców Hezbollahu, Iranu i Hamasu, sekretarz stanu USA Anthony Blinken zapowiedział, że w razie bezpośredniego zagrożenia, Waszyngton przyjdzie Izraelowi na pomoc. Już w kwietniu tego roku, kiedy Iran w ataku odwetowym ostrzelał Izrael rakietami balistycznymi i dronami, jego sojusznicy państwa żydowskiego pośpieszyli mu z pomocą - przypomniał Billion.
Jego zdaniem nie dojdzie do zmiany w izraelskiej strategii "prowadzenia polityki wojennej". Rząd Netanjahu będzie dążył do dalszej eskalacji. "Dopóki nie będzie ostrych sankcji wymierzonych w Izrael i rząd Netanjahu, to nic się nie zmieni" - powiedział. Przyznał, że mówi to z żalem, ale Izrael "ma poczucie bezkarności i wydaje mu się, że może robić wszystko".
Netanjahu "ma obsesję ratowania swej władzy, ponieważ wie, co mu grozi jeśli ją straci" - dodał Billion. Premier Izraela został postawiony w stan oskarżenia pod trzema zarzutami dotyczącymi korupcji i grozi mu kara nawet 10 lat więzienia.
Powiedział też, że "jest to potworne", iż rządy Netanjahu sprawiają, iż "tysiące ludzi cierpią, a w niebezpieczeństwie znajduje się cały region, a nawet stabilność relacji międzynarodowych".(PAP)
awm/ fit/