Biało-czerwoni w składzie: Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski i Fabian Barański zajęli trzecią lokatę, ustępując tylko Holendrom i Włochom. Do srebrnego medalu zabrakło im zaledwie 0,19 sekundy.

"Cieszę się, że moi młodsi koledzy spełnili swoje marzenia, choć trochę szkoda, że o ułamki sekund przegrali srebro z Włochami. Załoga z Holandii od mniej więcej dwóch lat dominowała na świecie, a te dwie sekundy przewagi na mecie nad resztą stawki to w konkurencji czwórek podwójnych bardzo dużo" - skomentował Jeliński, który rywalizację na torze regatowym Vaire-Sur-Marne oglądał na żywo z trybun.

Jak dodał, polscy wioślarze popłynęli bardzo dobrze taktycznie i na maksimum swoich możliwości, co widać było na mecie, a także po wyjściu z łodzi.

"Widziałem chłopaków, że nie mogli ustać na nogach, Mateusz nie mógł się pozbierać i na pewno dał więcej niż 100 procent. Włosi też wyglądali na wycieńczonych, bo ich też to musiało kosztować sporo sił. Na pewno nasi zawodnicy popłynęli zdecydowanie lepiej niż w przedbiegu, w którym Włosi za mocno im uciekli. Wyciągnęli jednak konstruktywne wnioski. Dobrze się stało, że płynęli obok Holendrów i cały czas starali się trzymać ich tempo. Gdyby oni im uciekli, musieliby płynąć na ich fali, wtedy mogłoby być źle. To był taki +ciasny+ wyścig, ale z mojej perspektywy taktycznie i technicznie wykonali wszystko dobrze" - ocenił.

Jeliński, który pełni funkcję zastępcy dyrektora sportowego Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, uważa, że ta osada ma jeszcze przyszłość przed sobą. W takim zestawieniu może dalej rywalizować i myśleć o kolejnym starcie olimpijskim.

"Wiekowo spokojnie mogą jeszcze startować, Fabian i Dominik debiutowali na igrzyskach. Myślę, że znajdą jeszcze motywację, by zrewanżować się Holendrom i Włochom" - podkreślił.

Były reprezentant Polski jest jednym z członków czwórki podwójnej, określanej "dominatorami", która w Pekinie w 2008 roku zdobyła złoty medal olimpijski oraz czterokrotnie mistrzostwo świata. Potem honoru polskiego wioślarstwa na igrzyskach broniły już żeńskie osady.

"Chyba dopiero dziś zauważyłem, że te nasze medale tak się postarzały. Cieszę się, że mamy siódme igrzyska z rzędu, od Sydney, na których zdobywamy medale. Fakt, że ostatnio na podium stawały tylko panie absolutnie mi nie przeszkadzał. Ładne dziewczyny dobrze się ogląda, a szczególnie z medalami. A tak poważnie, dobrze by było, gdyby na kolejnych igrzyskach żeńska i męska reprezentacja były na wysokim poziomie" - przyznał.

Nie chciał porównywać swojej osady do tej obecnej, gdyż jego zdaniem, brakuje punktu odniesienia.

"Ta sama konkurencja, ten sam trener (Aleksander Wojciechowski - PAP). Może i styl podobny, ale to są inne tempa, inne przełożenia. Uważam, że pod kątem fizycznym są od nas mocniejsi. My w tej osadzie byliśmy bardzo różnymi osobami, każdy z nas miał swój pomysł, ale też udało się jakoś poskładać to +do kupy+ i przez wiele lat dobrze funkcjonowało" - zaznaczył.

W Paryżu wystąpiły tylko dwie polskie załogi. Martyna Radosz i Katarzyna Wełna zajęły w środę czwarte miejsce w półfinale i popłyną tylko w finale B.

"Dziewczyny wykonały dużo pracy, taktycznie dobrze go rozegrały i choć nie były faworytkami, niewiele zabrakło im do awansu do najlepszej szóstki. Rok temu były ósme na mistrzostwach świata, teraz są w stanie poprawić ten wynik. Szkoda, że to koniec dwójek podwójnych wagi lekkiej na igrzyskach, ale myślę, że z powodzeniem będą mogły spróbować sił w wadze otwartej. Historia wioślarstwa zna takie przypadki - ci najlepsi zawodnicy i najbardziej zdeterminowani poradzą sobie" - podsumował Jeliński.(PAP)

autor: Marcin Pawlicki

lic/ co/