Biało-czerwone walczą w składzie: Martyna Swatowska-Wenglarczyk (AZS AWF Katowice), Alicja Klasik (RMKS Rybnik), Renata Knapik-Miazga i Aleksandra Jarecka (obie AZS AWF Kraków).

Rozstawione z numerem trzecim, odpowiadającym pozycji w światowym rankingu, Polki pokonały w ćwierćfinale szóste w tym zestawieniu Amerykanki, którym w poprzednich igrzyskach uległy w pojedynku o piąte miejsce.

W półfinale Polki musiały walczyć... przeciwko wszystkim. Marsylianka a cappella zaśpiewana przez zdecydowaną większość z kompletu publiczności w Grand Palais powodowała, że po plecach przechodziły ciarki. Każdy punkt dla "Trójkolorowych" publiczność fetowała tak, że przydałyby się stopery w uszach. W końcówce dodatkowo uderzano w metalową konstrukcję trybun, więc hałas się tylko potęgował.

"Chinki w walce o brąz będą bardzo groźnymi rywalkami. Tak wysoki wynik z nimi na Pucharze Świata, gdzie zdecydowanie wygrałyśmy, nic nie mówi, bo one prezentowały wówczas 30-40 procent swojego potencjału. Widziałyśmy ich inne mecze, mistrzostwa Azji. To potrafi być groźny rywal" - powiedziała dziennikarzom po półfinale Knapik-Miazga.

Pytana o tumult w arenie szermierczej igrzysk żartowała, że nie zna francuskiego. "Myślałam, że trybuny kibicują Polsce. Ola mówi po francusku. Czemu nam nie powiedziałaś, że jest inaczej" - zwróciła się do koleżanki z kadry Jareckiej. Ta odparła: "Renia, nie chciałam cię wyprowadzać z błędu". Obie się roześmiały.

"Półfinał był na poziomie światowym. Różnie bywało, bo wygrywałyśmy wcześniej i przegrywałyśmy z Francuzkami. Uważam jednak, że sportowo był to jeden z najlepszych naszych wzajemnych meczów" - oceniła Knapik-Miazga. Przed walką o brąz Polki zgodnie twierdziły, że czują się dobrze fizycznie.

Ostatni polski medal w szermierce w 2008 roku w Pekinie zdobyła drużyna szpadzistów.

Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)

twi/ cegl/