Sygnalista Giertycha: Szmydt mógł mieć dostęp do danych funkcjonariuszy służb specjalnych (krótka2)
Cichocki to były prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach, który był łączony z tzw. aferą hejterską grupy sędziów. Szef zespołu ds. rozliczeń Roman Giertych poinformował, że obecność Cichockiego na czwartkowym posiedzeniu jest związana z osobą Tomasza Szmydta, który po wyjeździe z Polski poprosił o azyl na Białorusi.
Sam Cichocki powiedział na posiedzeniu zespołu, że były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak wskazał Szmydta na szefa biura prawnego KRS. Przypomniał, że Szmydt należał do tzw. grupy "Kasta", składającej się z 20-kilku uczestników, w tym Piebiaka, jego współpracowników, "sędziów łączonych z obozem tzw. +dobrej zmiany+". Dodał, że Szmydt miał bliższe kontakty z sędziami Dariuszem Drajewiczem i Maciejem Nawackim.
Jak przekazał Cichocki, po 6 maja, kiedy to Szmydt poprosił na konferencji prasowej w Mińsku o azyl polityczny, na forum KRS pojawiła się informacja o tym, że planowano pewne działania zmierzające do dania w ręce KRS nadzoru nad przetwarzaniem danych osobowych w sądach. Uściślił, że chodziło o to, by KRS miała dostęp do danych osobowych każdej osoby, która wejdzie w pole zainteresowania sądów.
Doprecyzował, że opinię korzystną do tych planów wydał Szmydt na zlecenie Dariusza Drajewicza, a bezpośrednio miał się tym zajmować Maciej Nawacki.
Cichocki stwierdził też, że kariera Szmydta w WSA w Warszawie przyspieszyła, odkąd stał się "człowiekiem Piebiaka". "A może inaczej, nie można było być człowiekiem Łukasza Piebiaka, nie będąc człowiekiem Zbigniewa Ziobry, bo wszelka władza, jaką miał Piebiak, była w takim zakresie, jaką powierzył mu Ziobro" - dodał.
Sygnalista przekazał też, że w pewnym momencie Szmydt zmienił zakres obowiązków z Wydziału IV na II WSA w Warszawie. Wyjaśnił, że Wydział II jest kluczowy z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, bo zajmuje się sprawami funkcjonariuszy, w tym funkcjonariuszy służb specjalnych, "często działających pod przykryciem, z fikcyjną tożsamością, z narażeniem życia, bywa że poza granicami państwa".
Zauważył, że każdy funkcjonariusz służb specjalnych, by mieć dostęp do informacji tajnych, musi dysponować poświadczeniem bezpieczeństwa. Zwrócił też uwagę, że w pewnych okolicznościach, gdy np. pojawiają się jakieś wątpliwości w stosunku do niego, np. są informacje o stosowaniu przez niego używek czy romansie, może ten certyfikat utracić.
Cichocki tłumaczył, że Wydział II zajmuje się odwołaniami funkcjonariuszy w sprawach dotyczących cofania poświadczeń bezpieczeństwa. "W Wydziale II sędzia nie ma wiedzy, czym się zajmuje funkcjonariusz, (...) ale będzie miał wiedzę o nim, jak się nazywa naprawdę, jaki jest jego adres prywatny, na co choruje, kiedy go widziano pod wpływem alkoholu, (...) czy są rzeczy, które mogą być hakami na niego" - powiedział Cichocki.(PAP)
kmz/ sdd/ js/