Ian McKellen zdradził, że wskutek upadku ze sceny doznał urazu szyi i nadgarstka
Od przeszło dwóch tygodni fani Iana McKellena niepokoją się o jego stan zdrowia. Ceniony brytyjski aktor, który międzynarodowej publiczności znany jest m.in. z ról czarodzieja Gandalfa z „Władcy pierścieni” oraz Magneto z filmowej serii „X-Men”, gra obecnie w „Player Kings”, nowej adaptacji szekspirowskiej kroniki „Henryk IV”. A właściwie grał – zdobywca Złotego Globu chwilowo odpoczywa od występów na teatralnej scenie po potencjalnie groźnym wypadku. Podczas spektaklu wystawianego w Noël Coward Theatre na londyńskim West Endzie 85-letni gwiazdor nagle spadł ze sceny, wskutek czego trafił do szpitala.
Kilka dni temu McKellen ogłosił, że zgodnie z zaleceniami specjalistów wybiera się na urlop, a jego rolę przejmie David Semark. „Po trzech nocach spędzonych w szpitalu skutki mojego upadku na scenie zostały dokładnie przeanalizowane. Przechodzę teraz fizjoterapię, wykonuję lekkie ćwiczenia i odpoczywam w swoim domu” – wyjaśnił w oświadczeniu aktor.
W opublikowanym w serwisie X poście gwiazdor „Ucznia szatana” udzielił nowych informacji na temat swojego stanu zdrowia. Jak zapewnił, fani nie mają powodów do niepokoju. „Po upływie dwóch tygodni od wypadku chcę zapewnić moich życzliwych fanów, że urazy (nadgarstka i szyi) są już w trakcie gojenia. Lekarze obiecują całkowity powrót do zdrowia – pod warunkiem, że będę unikał pracy przez kilka najbliższych tygodni” – wyjawił McKellen.
I zaznaczył, że mocno ubolewa nad tym, iż jego absencja rozczaruje widzów. „Spektakl trwa, a nasz zespół rozpoczyna czterotygodniową trasę beze mnie. Każdy aktor powie to samo – opuszczenie występu jest dla nas czymś wstydliwym, nawet jeśli w niczym nie zawiniliśmy. Nikt z nas nie chce zawieść publiczności” – podkreślił gwiazdor. (PAP Life)
iwo/ag/