Radio Opole » Kraj i świat
2024-06-25, 07:10 Autor: PAP

Andrzej Mularczyk: w scenariuszach wiele czerpałem z historii swojej i rodziny (wywiad, część 2)

Pierwowzorem Kazimierza Pawlaka z "Samych swoich" był wujek Andrzeja Mularczyka, film "Jeszcze słychać śpiew i rżenie konie" opowiada o jego ojcu. "W moich reportażach i scenariuszach bardzo często pojawili się moi bliscy" - powiedział PAP Andrzej Mularczyk, pisarz, scenarzysta i reporter, w ostatnim wywiadzie udzielonym PAP 20 marca br.

Pod koniec marca dziennikarz PAP spotkał się z Andrzejem Mularczykiem. Rozmawiali o serialu "Dom". Tekst wywiadu ukazał się 28 marca. Po odpowiedzi na pytania, Andrzej Mularczyk kontynuował swoje wspomnienia przez kilka godzin. Scenarzysta zmarł 21 czerwca br. w wieku 94 lat. Prezentujemy wybrane wątki jego wspomnień - ostatni wywiad, jakiego udzielił.


PAP: Ile jest Andrzeja Mularczyka w jego reportażach i scenariuszach?


Andrzej Mularczyk: Całkiem sporo. Nie tylko mnie, ale i moich najbliższych. W serialu "Dom", w scenie sądu uczelnianego ZMP nad Talarem pokazałem własne przeżycia z początku lat 50., kiedy w redakcji tygodnika Związku Młodzieży Polskiej "Pokolenie" traktowano mnie i Jurka Janickiego pogardliwie jako inteligentów, których ostrzegano, że nie będziemy już potrzebni, bo "za kilka lat przedstawiciele klasy robotniczej ujmą pióra w swoje ręce". Dlatego też z Jurkiem staraliśmy się przebywać w redakcji jak najmniej i wyjeżdżaliśmy w kilkutygodniowe delegacje "w teren", jak się wówczas mówiło. Potrzebowaliśmy wtedy trochę tlenu, namiastki wolności i oddechu od stalinowskiego zaduchu, atmosfery nieustannego oskarżania, podejrzeń, wykrywania "spisków" i "sabotażystów". W "terenie" szukaliśmy np. śladów Lenina w Polsce, ludzi, którzy go znali lub przynajmniej twierdzili, że znali. Trafiliśmy do faceta, który twierdził, że był marynarzem na krążowniku "Aurora". Salwa artylerii pokładowej "Aurory" miała rozpocząć bolszewicką rewolucję. Umówiliśmy w hotelowej restauracji. I tu pojawił się problem, bo wyznawał on zasadę "bez wodki nie razbieriosz" i chciał, żebyśmy z nim uczestniczyli w libacji i piciu makabrycznych ilości wódki, którą konsumował po rosyjsku, całymi stakanami. A przecież naszym zadaniem było notować jego opowieści, a nie uchlać się kompletnie. Gdy po takich delegacjach wracaliśmy do redakcji witał nas aplauz i zachwyt. Niektóre nasze ustalenia nie trafiały jednak do reportaży, ale do komórki historycznej przy Komitecie Centralnym PZPR, a dalej - do jej sowieckiej odpowiedniczki, która badała dzieje wodzów rewolucji na ziemiach polskich na początku XX wieku. To dawało nam komfort, uznawano nas za niezastąpionych tropicieli "wodza rewolucji", więc dali nam spokój. Ja, syn "sanacyjnego" pułkownika Wojska Polskiego byłem wrogiem klasowym, a jednak okazałem się potrzebny komunistycznej władzy, bo przedstawiciele klasy robotniczej nie bardzo sobie jeszcze radzili z poszukiwaniem śladów pobytu Lenina czy Stalina na polskich ziemiach.


W moich reportażach i scenariuszach pojawili się moi bliscy, mój ojciec. W filmie "Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni" opowiedziałem historię taty, który we wrześniu 1939 r. był dowódcą 2 Pułku Strzelców Konnych w Wołyńskiej Brygady Kawalerii. Jego podkomendni dokonali słynnego wypadu pod Kamieńskiem i nocą z 3 na 4 września zadali poważne straty niemieckiej kolumnie pancernej, spalili cysterny z benzyną, czołgi. Pod koniec lat 60. ojciec przebywał w szpitalu. Podczas odwiedzin wręczyłem mu książkę - wspomnienia generała Juliusza Rómmela. Ojciec przeczytał załącznik do listu pochwalnego - jeszcze w 1939 r. generał przeznaczył do podziału dla jego jednostki 10 krzyży srebrnych Virtuti Militari dla wyróżniających się uczestników wypadu. Wtedy, we wrześniu 1939 roku, ten list pochwalny i rozkaz nie dotarł do mojego ojca. Niemal 30 lat po tych wydarzeniach miałem pomóc mu w wykonaniu ostatniego rozkazu - odnaleźć żołnierzy, wytypować do odznaczeń i sprawdzić, czy naprawdę zasłużyli na medal. W Hrubieszowie spotykałem się z kandydatami, przepytywałem, a sporo szczegółów np. hasło do ataku, znałem. Jeden z moich rozmówców twierdził, że był pod Kamieńskiem, jednak nie znał hasła do ataku, które brzmiało "Maciuś" - żaden Niemiec tego prawidłowo nie wymówi. On twierdził, że brzmiało "Ojczyzna"! Wykryłem więc oszustwo. Jeden z kandydatów wprawdzie zasłużył na medal, ale po wojnie siedział w więzieniu za jakieś malwersacje czy manko w sklepie, którym kierował, więc i jego kandydatura została odrzucona. W końcu udało się i rozkaz sprzed lat został wykonany, a krzyże zostały przydzielone 10 najodważniejszym strzelcom konnym. W filmie rolę reportera zagrał Karol Strasburger i pewne sprawy także dopasowaliśmy do wymagań filmu.


Nie musiałem długo szukać postaci do filmu "Sami swoi". Pierwowzorem postaci Kazimierza Pawlaka był mój stryj Jan Mularczyk, który z Boryczówki w rejonie tarnopolskim (ob. Ukraina) po wojnie trafił na Ziemie Odzyskane koło Ścinawy. Z kolei wątek Kargulów - wiecznych oponentów i sąsiadów Pawlaków, zbudowałem na podstawie autentycznych losów rodziny Denderysów.


PAP: Czy pańscy bohaterowie są w 100 procentach autentycznymi postaciami?


A.M.: Zwykle tak, choć czasem jedna postać składa się z kilku autentycznych pierwowzorów. Ta prawda jest dla mnie ważna, bo zwykle okazuje znacznie ciekawsza od literackiej fikcji. Życie pisze nieprawdopodobne scenariusze i dlatego warto z niego czerpać. W PRL nie o wszystkim można było pisać. Np. pracując z Jurkiem Janickim poruszaliśmy tematy kresowe. Władza tolerowała je tylko do pewnego stopnia. Już przy "Samych swoich" sondowałem, na ile można sobie pozwolić. Staraliśmy się przekazać więcej historycznej prawdy, niż w danym momencie można było opisać. Temat repatriantów czy osób wysiedlonych był trudny, czasem bardzo bolesny. Bo przecież po wojnie cały niemal Wrocław był zasiedlony przez lwowiaków. Także Jurek, choć pochodził z Czortkowa, zawsze czuł się lwowiakiem. Dlatego też w serialu "Dom"- najbardziej warszawskim ze wszystkich seriali - musiał pojawić się lwowiak Tolek Pocięgło, grany przez Jurka Michotka. Przecież i warszawiaków, tych, którzy przeżyli powstanie, Niemcy wygonili do Pruszkowa i do obozów w Rzeszy. Z Warszawy w 1945 roku pamiętam kilkumetrowe sterty gruzu, całe kwartały kamienic starte na ceglany pył. Patrzyłem na to tak, jak może patrzeć przerażony piętnastolatek. Janek Łomnicki znakomicie pokazał ten przerażający widok morza ruin w "Domu", ale ujęć tych nie kręcił w kraju, tylko w Czechosłowacji, w Moście, gdzie odkyto złoża węgla i burzono najstarszą część miasta. Dlatego tak dobrze nam się pracowało z Jankiem, ponieważ przywiązywał on naprawdę dużą wagę do autentyzmu na ekranie. Całkiem niedawno brałem udział w realizacji filmu dokumentalnego "Czyim ja życiem żyłem". Byłem w kilku miejscach, które odegrały istotną rolę w moich filmach i serialach, zwłaszcza w serialu "Dom". Wraz z ekipą byliśmy m.in. przy kamienicy przy Pańskiej 85, która zagrała Złotą 25. Kiedy kręciliśmy serial, była niemal ruiną. Dziś jest pięknie odrestaurowana, ale brakuje w niej duszy, serialowych postaci, mówiących autentycznym językiem, jest więc w pewnym sensie martwa, pusta.


PAP: W wielu scenariuszach i reportażach pojawił się wątek II wojny światowej. Dlaczego wiele lat po wojnie żył pan jej wspomnieniami?


A.M.: Wojna głęboko przeorała psychikę kilku pokoleń Polaków i to nie tylko tych, którzy ją przeżyli, ale także tych, którzy urodzili się po jej zakończeniu. To w nas tkwi do dziś, tkwi bardzo głęboko. Możemy mówić, że przecież to tylko przeszłość, że nie można wciąż rozdrapywać starych ran, bo nigdy się nie zabliźnią. Tak naprawdę wojna dotknęła nas wyjątkowo mocno, mocniej niż inne narody. Wielu moich rówieśników, którzy nie walczyli w Powstaniu Warszawskim nosiło w sobie jakąś pretensję, żal do siebie, poczucie winy, że nie zdążyli, że byli za młodzi, by walczyć, bo mieli 13, 14 czy 15 lat, choć przecież zdarzało się, że ich rówieśnicy byli łącznikami, przeszli przez piekło kanałów. Po wojnie, wraz z Sowietami przyszedł komunizm i o tym, co działo się przed 1939 r. mówiono niechętnie, wypierano to ze zbiorowej świadomości. W 1945 r. ojciec musiał się przez pewien czas ukrywać. W czasie okupacji był komendantem Inspektoratu Rejonowego AK Kielce - dla NKWD i UB - to wystarczyło do uwięzienia go, a nawet skazania na karę śmierci. Pomógł mu jego dawny podwładny, podoficer, który w nowym systemie błyskawicznie awansował i stał się "figurą" w nowym wojsku. I to on załatwił pracę zastępcy dyrektora stadniny koni w Książu pod Wałbrzychem - tam ojciec był w miarę bezpieczny i uniknął aresztowania, co zapewne nastąpiłoby w Warszawie.


Jednego z bohaterów moich reportaży, strzelca konnego pytał przedstawiciel ludowej władzy "Byliście w wojsku?". "Tak, walczyłem w 1939 r.". "Ale to było wojsko sanacyjne!" - mówił do niego ten przedstawiciel władzy, a wtedy ów żołnierz się zirytował - "Sanacyjne? A jakie miało być? Przecież innego nie było!".


Pamięć o wojnie łączyła pokolenia, ale też dzieliła całe rodziny. Kiedy pod koniec lat 60. zbierałem materiały do "Jeszcze słychać śpiew..." jeden z przedwojennych podkomendnych ojca z 2 Pułku Strzelców Konnych pokazywał mi właśnie odznaczenia pułkowe za wzorową służbę sprzed 1939 r. W pewnym momencie przyjechał jego syn, nauczyciel historii w miejscowej szkole. "Po co ojcu się z tej sanacji tłumaczyć? Mało to było kłopotów przez te blaszki?" "Przecież pan uczy historii, był pan w AK" - zaoponowałem zaskoczony. "Ja uczę historii tylko z książek" - usłyszałem od niego. (PAP)


autor: Maciej Replewicz


mr/ aszw/


Kraj i świat

2024-07-02, godz. 19:00 ME 2024 - Rumunia - Holandia 0:1 (do przerwy) 1/8 finału: Rumunia - Holandia 0:1 do przerwy. Bramki: 0:1 Cody Gakpo (20). Sędzia: Felix Zwayer (Niemcy).(PAP) mm/ mak/ sab/ » więcej 2024-07-02, godz. 19:00 "NYT": izraelscy generałowie chcą zawieszenia broni w Strefie Gazy, Netanjahu przeciwny Dowodzący izraelską armią generałowie popierają zawieszenie broni w Strefie Gazy, nawet jeżeli oznaczałoby to, że Hamas utrzyma władzę - napisał we… » więcej 2024-07-02, godz. 19:00 USA/ Wicepremier Gawkowski: jesteśmy na cybernetycznej zimnej wojnie z Rosją (krótka) Polska jest dziś najbardziej atakowanym państwem UE i to pokazuje, że jest już dziś na cybernetycznej zimnej wojnie z Rosją - powiedział we wtorek wicepremier… » więcej 2024-07-02, godz. 19:00 Wrocław/ Uniwersytet Medyczny z licencją edukacyjną Stop the Bleed (korekta) Uniwersytet Medyczny we Wrocławiu jest pierwszą i jedyną uczelnią medyczną w Polsce, która uzyskała licencję edukacyjną Stop the Bleed (STB). Ma dzięki… » więcej 2024-07-02, godz. 18:50 Paryż - ostatnie szlify w wiosce olimpijskiej, otwarcie 18 lipca W wiosce olimpijskiej, która przyjmie 10 tysięcy uczestników paryskich igrzysk, trwają ostanie prace przygotowawcze, m.in. na łóżka zakładane są prześcieradła… » więcej 2024-07-02, godz. 18:50 Sejmowe komisje przyjęły z poprawkami projekt usprawniający działania wojska, SG i policji (opis) Sejmowe komisje obrony narodowej oraz sprawiedliwości przyjęły we wtorek projekt ustawy usprawniający działania wojska, Straży Granicznej i policji. Posłowie… » więcej 2024-07-02, godz. 18:50 Wimbledon - wyniki turnieju mężczyzn Wyniki wtorkowych meczów 1. rundy turnieju mężczyzn w wielkoszlemowym Wimbledonie: Hubert Hurkacz (Polska, 7) - Radu Albot (Mołdawia) 5:7, 6:4, 6:3, 6:4… » więcej 2024-07-02, godz. 18:50 Rzeszów/ Najnowocześniejszy aparat do radioterapii w szpitalu uniwersyteckim Podkarpackie Centrum Onkologii w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Rzeszowie kupiło nowy aparat do radioterapii. To najnowocześniejszy sprzęt wykorzystywany… » więcej 2024-07-02, godz. 18:40 Włochy/ Premierka: w naszej partii nie ma miejsca na antysemickie i rasistowskie wypowiedzi Premierka Włoch Giorgia Meloni oświadczyła we wtorek, że jest „wściekła i zasmucona” z powodu zachowania niektórych działaczy młodzieżówki jej partii… » więcej 2024-07-02, godz. 18:40 LOT partnerem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i oficjalnym przewoźnikiem Konkursu Chopinowskiego Polskie Linie Lotnicze LOT zostały partnerem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina oraz oficjalnym przewoźnikiem XIX Konkursu Chopinowskiego, który odbędzie… » więcej
1234567
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »