Sarkozy tłumaczył w wywiadzie dla tygodnika "Journal du Dimanche", opublikowanym w niedzielę, że rozwiązanie parlamentu jest ryzykiem chaosu dla kraju, który już nękany jest podziałami. Jest również ryzykiem dla samego Macrona, który sprawuje kadencję prezydencką do 2027 roku.

Były prezydent ocenił, że "nie można zaprzeczyć, iż skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) przeprowadziło nad sobą pracę", a szef RN Jordan Bardella jest człowiekiem "utalentowanym". "Pozostaje mu jeszcze - i to jest duże pytanie - nadrobić brak doświadczenia, ponieważ nigdy nie sprawował funkcji kierowniczych i nie ma jeszcze 30 lat" - podkreślił Sarkozy.

Jak dodał, Bardella może zmierzyć się również z innym problemem, a mianowicie współpracą z Marine Le Pen, która pozostaje nieformalną liderką RN, dawnego Frontu Narodowego.

Sarkozy, który został skazany w związku z finansowaniem swojej kampanii wyborczej w 2012 roku oraz ze sprawą nielegalnych podsłuchów, zapewnił, że nie zamierza wrócić do życia politycznego. Był prezydentem w latach 2007-12.

Z Paryża Anna Wróbel (PAP)

awl/ zm/