Wybory do PE/ Fińskie media: to najważniejsze eurowybory w historii, przyszłość UE jest niejasna
W wyborach do PE zamierza wziąć udział trzech na czterech Finów. „Na pewno” pójdzie głosować 52 proc., a „raczej na pewno” 23 proc. mieszkańców – wynika z sondażu opublikowanego na tydzień przed eurowyborami przez serwis informacyjny „Uutissuomalainen”.
W 2019 r. w wyborach do PE wzięło udział znacznie mniej osób, tj. ok. 40 proc. uprawnionych.
„Tegorocznymi wyborami trzeba się zainteresować i to mimo tego, że dla wielu funkcjonowanie PE jest trudne do zrozumienia, bo Europa stanie przed wieloma trudnymi problemami” – pisze największy fiński dziennik „Helsingin Sanomat”.
Komentatorzy „Hameen Sanomat” przypominają przy tym, że „UE, powstała po II wojnie światowej, jest największym projektem pokojowym w historii”.
Głównym hasłem fińskiej partii socjaldemokratycznej (SDP) jest: „Już dość destabilizacji Europy. Możemy zrobić coś lepszego”. Ugrupowanie zwraca uwagę na to, że tylko „silne demokracje budują bezpieczeństwo na kontynencie”.
Kandydaci SDP są na drugim miejscu w rankingach poparcia (blisko 20 proc.), nieznacznie ustępując miejsca politykom rządowej Koalicji Narodowej (KOK), na których głos chce oddać niespełna 22 proc. Premier Pettteri Orpo sprzeciwia się zaciągnięciu wspólnego długu przez kraje członkowskie w kontekście takich potrzeb, jak wsparcie Ukrainy, polityka obronna, zielona transformacja czy rozszerzenie UE. „Trzeba ustalić priorytety, a nasze obawy co do zadłużenia obawy podziela też kilka innych krajów” – mówił.
Wśród fińskich kandydatów do PE dominuje pogląd, że Ukraina, starająca się o przyjęcie do UE, nie powinna być traktowana w sposób uprzywilejowany. Tylko 17 proc. uważa, że kraj ten może wejść do UE, nawet jeśli nie spełnia wszystkich kryteriów akcesyjnych – wynika z ankiety Yle.
Dziennik „Iltalehti” przestrzega, by w tych wyborach do PE być czujnym i nie oddać swojego głosu na zwolenników Putina. Redakcja podkreśla, że według wstępnych sondaży w wyborach zwycięży ogółem blok prawicowy, w tym prorosyjska skrajna prawica, dla której wiatrem w żagle jest unijna zielona transformacja, bo „cena”, jaką trzeba ponieść za odejście od rosyjskiego kopalnego paliwa, nie wszystkim wydaje się akceptowalna.
Wśród kandydatów na listach mających największe szanse dostać się do PE są m.in. byli ministrowie tworzący gabinet byłej premier Sanny Marin, w tym: Li Andersson, liderka Sojuszu Lewicy (VAS) i była minister edukacji; Maria Ohisalo, polityk Zielonych (Vihr) i była szefowa resortów spraw wewnętrznych; oraz Anna-Maja Henriksson, szefowa liberalnej Szwedzkiej Partii Ludowej (RKP-SFP), a także obecna minister edukacji. Mandat europosła może też zyskać były szef wywiadu wojskowego Pekka Toveri, obecnie poseł rządowej partii KOK.
W Finlandii wybory powszechne tradycyjnie rozłożone są na kilka dni. Przedterminowe głosowanie w wyborach do PE rozpoczęło się w ubiegłą środę i potrwa do wtorku. W ciągu pięciu dni głos oddało już ponad 14 proc. osób mieszkających w Finlandii, czyli ponad 600 tys. osób. Właściwy dzień wyborczy wypada w niedzielę 9 czerwca.
Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)
pmo/ mms/