Radio Opole » Kraj i świat
2024-06-02, 06:10 Autor: PAP

Daria ze Śląska: Pisanie „wesołych” tekstów jest trudne (wywiad)

Zwykło się mawiać, że dla artysty największym sprawdzianem jest druga płyta. Bo w pierwszą wkłada wszystko, co ma najlepsze, ale to właśnie druga pokazuje, czy jest w stanie utrzymać poziom. Ona poprzeczkę ma zawieszoną bardzo wysoko, bo za debiutancką płytę „Daria ze Śląska tu była” otrzymała dwa Fryderyki. Teraz ukazał się jej drugi album „Na południu bez zmian”. Daria ze Śląska w rozmowie z PAP Life mówi, co znaczy dla niej śląskość, dlaczego pisze smutne piosenki i czy wciąż łączy tworzenie muzyki z pracą w branży IT.

PAP Life: Grasz jeszcze czasami w siatkówkę?


Daria ze Śląska: Raczej w plażówkę, chociaż ostatnio rzadko mam okazję. Natomiast w siatkówkę grałam przy okazji teledysku do numeru „To nie zabawa” (miał premierę w październiku 2023 – red.). Okazało się jednak, że tego - jak jazdy na rowerze - nie zapomina się, tylko zakwasy miałam większe niż kiedyś.


PAP Life: Nieprzypadkowo o to zapytałam. Czytałam, że siatkówka przez lata była dla ciebie bardzo ważna.


DzŚ.: Wydawało mi się nawet, że to będzie moja przyszłość. Poważnie podchodziłam do treningów. W pewnym momencie trenowałam dwa razy dziennie, a rodzice bardzo mnie w tym wspierali. W liceum nawet zmieniłam szkołę, tylko dlatego, żeby być w klasie sportowej. Później jednak zdecydowałam, że chcę być prawnikiem i wróciłam do starego liceum. Następnie przyszła kontuzja, zakochałam się - a jak się okazuje, miłość zabiera dużo czasu. No i zobaczyłam, że są dużo lepsi ode mnie. Siatkówkę odpuściłam. Ale wciąż uwielbiam obserwować mecze.


PAP Life: Piosenka „To nie zabawa” znalazła się na twojej drugiej płycie „Na południu bez zmian”. Za swoją debiutancką otrzymałaś dwa Fryderyki. Czujesz niepokój, jak ta druga płyta zostanie przyjęta?


DzŚ.: Zazwyczaj zaczynam się martwić, jak mnie o to pytają. Czyli pojawia się delikatna presja (śmiech). Ale rzeczywiście, jest takie uczucie, że fajnie byłoby utrzymać poziom i cały czas czuć satysfakcję - szczególnie z pisania tekstów. Na tym mi bardzo zależy. Jestem bardzo wzruszona tym, że płyta już gotowa. Kilka dni temu po raz pierwszy miałam ją w ręku i wygląda super.


PAP Life: Okładka pierwszego albumu była czarna, jedynie napis był biały. Ale z drugiej strony, nie ma się, co dziwić. Bo sama mówisz, że w smutku czujesz się najbezpieczniej. Druga płyta będzie bardziej pogodna?


DzŚ: Okładka płyty „Na południu bez zmian” jest dla odmiany biała, więc może tak. Chociaż na pewno nie jest „wesoła”. Pisanie „wesołych” tekstów w ogóle jest trudne, bo mogą stać się wesołkowate. A z drugiej strony, w smutku można iść w ostry patos. Tego też bym chciała uniknąć. Staram się, żeby w moich historiach nie skręcać za mocno ani w jedną, ani drugą stronę. Nie stosować za dużych porównań, metafor. Żeby nie przykrywać, tego, co chcę powiedzieć. Bardzo zainspirował mnie do tego rap. Lubię sposób, w jaki przekazywana jest tam treść. Szczególnie u Sokoła, Łony czy Pezeta.


PAP Life: Pierwsza twoja płyta była w dużym stopniu biograficzna. A ta druga?


DzŚ.: Ta druga jest również o moich przeżyciach. Natomiast zmieniła się trochę perspektywa, ponieważ teksty na płytę „Tu była” trochę pisałam z pozycji smutnej dziewczyny, która została skrzywdzona przez los i sporo było w niej złości, niezrozumienia. W „Na południu bez zmian” przedstawiam nowe spojrzenie -kobiety, która próbuje zrobić wszystko, żeby jej relacje były jak najlepsze. To są takie przemyślenia z mojego życia z ostatnich kilku lat.


PAP Life: Twoje życie w ostatnim czasie mocno przyśpieszyło. Przeprowadziłaś się do Warszawy, dużo koncertujesz. Podobno dość długo łączyłaś pracę w branży IT z robieniem muzyki. Nadal tak jest?


DzŚ.: Faktycznie dość długo byłam w tzw. rozkroku, ale w końcu podjęłam decyzję, że rezygnuję z pracy, bo już nie dawałam rady i fizycznie, i czasowo, żeby to łączyć. Cieszę się, że teraz mogę żyć z muzyki. Jest sporo gonitwy, nowych emocji, wciąż pojawiają się nowe osoby, nowe miasta. Jest też dużo zmęczenia, bo jednak życie w trasie daje mi czasami w kość. Ale przynosi również satysfakcję. Na pewno mam coraz większą świadomość bycia na scenie.


PAP Life: Rozmawiałam niedawno z Eweliną Flintą, która powiedziała mi, że każdej młodej osobie startującej w branży muzycznej poradziłaby, żeby znalazła się pod opieką psychoterapeuty i prawnika.


DzŚ.: Całkowicie się z nią zgadzam. Psychoterapię zaczęłam już jakiś czas temu, jeszcze przy okazji pierwszej płyty. Ale nie tylko w związku z moją nową pracą, tylko z jakimś odgruzowaniem się z przeszłości. Z prawnikami różnie u mnie bywa. Chyba powinnam być bardziej czujna w tej kwestii (śmiech). Staram się otaczać ludźmi, którym ufam. Liczę, że będzie ok.


PAP Life: Na nowej płycie znalazł się numer „Mainstream”, w którym śpiewasz: „Nie idźmy w mainstream, wyrzućmy co się da, prywatne treści zostawmy lepiej tylko nam, proszę uwierzmy, dopóki wszystko gra, bo się to zemści”. Czy dziś jesteś już w mainstreamie?


DzŚ.: Chodziło mi bardziej o to, że jeśli odkryjemy wszystkie karty, np. w socialach, albo kiedy nie skupiamy się na drugiej osobie, gdy jesteśmy w relacji, tylko cały czas siedzimy w telefonie albo na Netfliksie, to tak naprawdę ta relacja jest dużo mniej jakościowa niż mogłaby być. Te „przeszkadzacze” nie pozwalają nam, żeby być tu i teraz. Używam słowa „mainstream” trochę przewrotnie, ale moją intencją było opisanie tego, co mi się wydarzyło. Dwa lata temu przeprowadziłam się do Warszawy, „zostawiłam” męża na Śląsku, który sam mnie namawiał do wyjazdu. Mówił: „Jak czujesz, że muzyka jest dla ciebie ważna, to jedź i spróbuj. Może się tam coś podzieje”. Przez jakiś czas nic się nie działo, bo wytwórnia zajmowała się innym artystą. I słusznie. A ja wynajęłam pokój w mieszkaniu z kilkoma innymi ludźmi - taka patodeweloperka. Tam właśnie powstał „Mainstream”.


PAP Life: Mąż jest już z tobą w Warszawie?


DzŚ.: Jest i dostaję od niego duże wsparcie.


PAP Life: Małżeństwo dało ci poczucie bezpieczeństwa?


DzŚ.: W jakiś sposób, na pewno tak. Chociaż myślę, że niedobrze jest uzależniać swoje bezpieczeństwo od drugiej osoby. Ważne, żeby dobrze czuć się ze sobą.


PAP Life: Zadomowiłaś się w Warszawie?


DzŚ.: Trudno powiedzieć. Tak dużo jeżdżę po Polsce, że w domu głównie nocuję. Czasem, jak jest ładna pogoda, idziemy gdzieś na spacer. Mieszkamy na osiedlu, które trochę przypomina mi katowicki Giszowiec, na którym się wychowałam. To takie blokowisko.


PAP Life: Zastanawiam się, czy wciąż jesteś "Darią ze Śląska"? Może niedługo będziesz już raczej "Darią z Warszawy"?


DzŚ.: Jestem z Katowic, tam się urodziłam, spędziłam ponad 25 lat i wszystko, co teraz się dzieje, zaczęło się właśnie tam. Bardzo mnie ciągnie na Śląsk. Tam mam całą rodzinę, znajomych i jak tylko mogę, to jadę ich odwiedzić. W Warszawie, tak naprawdę, trzyma mnie praca i najbliżsi ludzie z zespołu.


PAP Life: Podobno „Darię ze Śląska” wymyślił twój menadżer, który tak zapisał cię w swoim telefonie. Kojarzy się trochę folkowo.


DzŚ.: To prawda, „Daria ze Śląska” to pomysł Uzka (Pawła Jóźwickiego, właściciela wytwórni Jazzboy Records – red.). Szczerze mówiąc, na początku zastanawiałam się, czy to dobry pomysł, bo przecież ja w ogóle takiej muzy nie robię. Ale doszłam do wniosku, że Śląsk jednak jakoś mnie definiuje. Poza tym myślę, że fajnie brzmi, tak nienachalnie.


PAP Life: Mówi się, że dziewczyna może wyjechać ze Śląska, ale Śląsk nie wyjdzie z dziewczyny nigdy. Na czym twoim zdaniem polega „śląskość”?


DzŚ.: Często słyszę, że ludzie na Śląsku są bardzo życzliwi i tacy zwyczajni. Niedawno rozmawiałam z aktorem, który też jest ze Śląska i mówił, że Ślązaczki to są takie baby, które rządzą domem i że rzeczywiście coś w tym jest. W moim domu - podobnie jak u wielu koleżanek i kolegów z Giszowca - było tak, że ojcowie pracowali na kopalni bądź w hucie, a mamy w okolicznych sklepach albo w szkole i to one o wszystkim decydowały.


PAP Life: Często słyszałam, że górniczym rodzinom towarzyszy ciągły strach czy ojciec, mąż wrócą z kopalni. Też masz takie wspomnienia?


DzŚ.: Wydaje mi się, że taki strach mogła mieć moja mama. Nie przypominam sobie, żebym ja miała jakieś obawy czy tata wróci. Bardziej pamiętam, że tata przychodził po szychcie zmęczony i miał takie czarne obwódki wokół oczu.


PAP Life: W domu mówiliście gwarą?


DzŚ.: Śląskość naszej rodziny zaczyna się od mojego taty, który przyjechał na Śląsk za chlebem. Mama do niego dołączyła i, tak naprawdę, to ja jestem pierwszym pokoleniem, które tam się urodziło. Ale wszyscy nasi sąsiedzi to byli Ślązacy z dziada pradziada, więc ta gwara była jakoś obecna. Wszystko rozumiem i umiem „se tez pogodać”, ale z ludźmi, którzy mówią równie słabo jak ja. Natomiast moi znajomi twierdzą, że trochę zaciągam w rozmowie.


PAP Life: Kiedy w twoim życiu pojawiła się muzyka?


DzŚ.: Szczerze mówiąc, nasza rodzina nie była specjalnie muzyczna. Mama wspominała, że kiedyś pracowała w domu kultury i czasami coś tam sobie podśpiewywała. Ale kiedy próbowałam coverować piosenki znanych wokalistek, to raczej nie była entuzjastką, wchodziła do pokoju i mówiła: „przestań, co ty tam wyjesz”. Dopiero po pewnym czasie, gdy usłyszała, jak śpiewam, to już nie było wycie. Wtedy powiedziała, że śpiewała mi, kiedy byłam w jej brzuchu i gdy byłam malutka. To dzięki jej śpiewaniu zapamiętałam piosenkę „Szukaj mnie”, która jest na tym albumie. Myślę, że jak wielu rodziców, po prostu chciała, żebym miała bezpieczny zawód lekarza, nauczyciela czy prawnika. Tak naprawdę, muzyką zajęłam się dopiero siedem lat temu. Trochę z nudy - miałam jakąś potrzebę, żeby zrobić coś innego niż zwykle. Kolega kolegi dał ogłoszenie na Facebooku, że szukają wokalistki, stwierdziłam, że może spróbuję. Przez pierwszych pięć lat grałam w duecie elektronicznym The Party is Over. Pisałam teksty i komponowałam melodie, a Michał Wajdzik-Radziejowski odpowiadał za muzykę.


PAP Life: Gdzie graliście?


DzŚ.: Gdzie się dało. Na festiwalach mniejszych, większych, czasem dla kilkunastu osób.


PAP Life: Traktowałaś wtedy muzykę jak hobby?


DzŚ.: Dostawałam jakieś wynagrodzenie, ale nie można byłoby się z tego utrzymać, więc normalnie pracowałam. Mój kolega był menadżerem w korporacji. Ja również pracowałam w korpo. Natomiast gdzieś pojawiały się takie myśli, że może kiedyś się uda. W pewnym momencie dostałam się do muzycznego inkubatora „Tak brzmi miasto”, już z myślą solowego projektu. Tam poznałam Agatę Trafalską i zaczęłyśmy współpracę. I tak powoli tworzył się materiał na mój debiut jako Daria ze Śląska.


PAP Life: Masz 34 lata, więc dość późno zadebiutowałaś. Ale za sprawą Fryderyków zrobiło się o tobie głośno. Zaskoczyły cię?


DzŚ.: Kompletnie się ich nie spodziewałam. Widać było w telewizji, jak bardzo byłam zaskoczona tym werdyktem. Oczywiście to była dla mnie radość, że inni artyści uważają, że to co zrobiłam, jest warte słuchania. Natomiast staram się, żeby nagrody nie stały się celem samym w sobie. Cieszę się, że pracuję z utalentowanymi ludźmi, od których mogę się wiele nauczyć i po prostu dalej robimy piosenki.



Rozmawiała Iza Komendołowicz


ikl/ag/


Daria ze Śląska – właśc. Daria Ryczek-Zając, wokalistka, autorka tekstów, laureatka Fryderyków 2024 w kategoriach fonograficzny debiut roku i album roku indie pop. 24 maja ukazała się jej druga studyjna płyta „Na południu bez zmian”. Pochodzi z Katowic. Studiowała historię na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, ukończyła studium stomatologiczne, pracowała w branży IT. Ma 34 lata.


Kraj i świat

2024-06-30, godz. 23:20 ME 2024 - brytyjska prasa: cudowny Bellingham uratował Anglię i Southgate'a Brytyjska prasa zachwyca się Jude Bellinghamem, którego gol w doliczonym czasie meczu ze Słowacją uratował reprezentację Anglii od przedwczesnego odpadnięcia… » więcej 2024-06-30, godz. 23:20 Włochy/Lider Ligi gratuluje politykom francuskiego Zjednoczenia Narodowego Przywódca prawicowej włoskiej Ligi, wicepremier Matteo Salvini złożył gratulacje politykom francuskiego Zjednoczenia Narodowego, które wygrało pierwszą… » więcej 2024-06-30, godz. 23:20 ME 2024 - Hiszpania - Gruzja 4:1 (opis, korekta) 1/8 finału: Hiszpania - Gruzja 4:1 (1:1). Bramki: 0:1 Robin Le Normand (18-samobójcza), 1:1 Rodri (39), 2:1 Fabian Ruiz (51-głową), 3:1 Nico Williams (75)… » więcej 2024-06-30, godz. 23:20 ME 2024 - Anglia - Słowacja 2:1 po dogrywce (opinie) Po meczu Anglia - Słowacja (2:1 po dogr.) powiedzieli: Gareth Southgate (trener reprezentacji Anglii): ' Wyobrażam sobie, jak wszyscy zareagują (po tym… » więcej 2024-06-30, godz. 23:00 ME 2024 - Hiszpania - Gruzja 4:1 (wynik) 1/8 finału: Hiszpania - Gruzja 4:1 (1:1). Bramki: 0:1 Robin Le Normand (18-samobójcza), 1:1 Rodri (39), 2:1 Fabian Ruiz (51-głową), 3:1 Nico Williams (75)… » więcej 2024-06-30, godz. 23:00 Francja/ Exit poll: wygrywa skrajna prawica, druga jest lewica, trzeci - obóz prezydencki (opis) Pierwszą turę wyborów parlamentarnych we Francji wygrało skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN) z 34,2 proc. poparcia, 28-29 proc. głosów zdobył… » więcej 2024-06-30, godz. 23:00 ME 2024 - wyniki i program fazy pucharowej Wyniki i program fazy pucharowej piłkarskich mistrzostw Europy: 1/8 finału29 czerwca, sobota 1. Szwajcaria - Włochy 2:0 (1:0) 2. Niemcy - Dania 2:0 (0:0)30… » więcej 2024-06-30, godz. 23:00 ME 2024 - 28 goli samobójczych w turniejach finałowych (dokumentacja) Hiszpan Robin Le Normand jest 28. piłkarzem w historii, który strzelił samobójczego gola w mistrzostwach Europy. Do własnej bramki trafił w niedzielnym… » więcej 2024-06-30, godz. 23:00 ME 2024 - strzelcy Klasyfikacja strzelców - po 40 z 51 meczów (94 bramek): 3 - Georges Mikautadze (Gruzja) Jamal Musiala (Niemcy) Ivan Schranz (Słowacja)2 - Jude Bellingham… » więcej 2024-06-30, godz. 23:00 ME 2024 - kartki Czerwone i żółte kartki po 40 z 51 meczów: czerwone (2): Szkocja (1): Ryan Porteous Czechy (1): Tomas Chory czerwona za drugą żółtą (1): Czechy… » więcej
3456789
Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej »