PŚ w kajakarstwie - Witczak postawił się Pimencie, razem wpłynęli na metę
To był udany dzień dla biało-czerwonych, którzy aż 14-krotnie stawali na podium. W kilku konkurencjach obsady były skromne, a co za tym idzie o dobry wynik było łatwiej. W finale K1 500 m pojawiło się jednak kilku mocnych zawodników na czele z dwukrotnym medalistą olimpijskim Pimentą. Na metę Portugalczyk wpłynął razem z Witczakiem, obu zmierzono ten sam czas 1.45,29.
"Uczucie niesamowite, wpływając na metę, myślałem, że jestem drugi. Natomiast w połowie dystansu byłem chyba dopiero szósty, na szczęście trochę sił zostało i mogłem podgonić stawkę. Wydaje mi się, że w tej konkurencji to chyba pierwsza taka sytuacja, że dwóch zawodników wygrało. Ale jednocześnie cieszę się, że napisałem taką małą historię" - mówił po dekoracji Witczak.
Kajakarz Energetyka Poznań dwa tygodnie temu walczył o kwalifikację olimpijską na dystansie dwukrotnie dłuższym (K1 500 m mężczyzn nie ma w programie olimpijskim), ale nie wszedł nawet do finału rywalizacji. Zdecydowanie lepiej czuje się w jedynce, bowiem na PŚ w węgierskim Szegedzie był drugi. Witczak nie ukrywa, że podczas zgrupowań w Portugalii miał okazję trenować z Pimentą i to też przyniosło efekty.
"Podczas treningów nie było między nami dużej różnicy, ale wówczas trenowaliśmy głównie 1000 m. Czasy były bardzo zbliżone, ale pewnie był trochę zaskoczony, że tu w Poznaniu nie mógł mnie pokonać. Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony z tego wyścigu" - dodał.
Powody do zadowolenia mogły mieć też kajakarki Justyna Iskrzycka, Dominika Putto, które wystąpiły w finale dwójek na 500 m. Obsada w tej konkurencji była bardzo mocna, zabrakło tylko ubiegłorocznych mistrzyń świata Dunek. Polki zajęły trzecie miejsce i niespodziewanie wyprzedziły na mecie koleżanki z kadry i jednocześnie wicemistrzynie olimpijskie z Tokio Karolinę Naję i Annę Puławską. Triumfowały Nowozelandki prowadzone przez multimedalistkę olimpijską Lisę Carrington.
"To był nasz debiut w takim składzie w dwójce na 500 m. Z jednej strony wiedziałyśmy, że jesteśmy w stanie dobrze popłynąć, ale to były tylko przejazdy treningowe. Czasu nie miałyśmy zbyt wiele, dlatego jesteśmy zaskoczone pozytywnie" - przyznała Iskrzycka, brązowa medalistka igrzysk w Tokio w czwórce.
Putto, która obecnie zasiada w czwórce, nie ukrywa, że w finale ona sama popełniła kilka błędów.
"Justyna jest inną zawodniczką niż ja. Ona jest +tlenowa+, a ja sprinterką, dlatego starałam się dostosować do Justyny, bo wiedziałam, że ona dobrze poprowadzi tę osadę. Ten wynik pokazuje, że cała nasza grupa jest mocna i ma duży potencjał. Mamy trzy silne dwójki i myślę, że żadna reprezentacja nie ma tak mocnych osad w tej konkurencji" - stwierdziła.
W sobotę dwukrotnie na podium stanął Oleksii Koliadych. Przed południem w dwójce na 500 z Aleksandrem Kitewskim był trzeci, a w jedynce na 200 m nie miał sobie równych.
"Jedynka 200 m to jest taka konkurencja, w której nie można popełniać błędów, bo każda pomyłka może kosztować cię dwa, trzy miejsca. W finale dobrze wykonałem swoją robotę, profesjonalnie podszedłem do tej rywalizacji. Cieszę się, że Olek Kitewski też wskoczył na podium, a cała nasza reprezentacja pokazała się dziś z bardzo dobrej strony" - podsumował Koliadych.
W niedzielę, w ostatnim dniu regat rozegrane zostaną kolejne finały z udziałem reprezentantów Polski. W olimpijskich konkurencjach wystąpią kanadyjkarze - Wiktor Głazunow (C1 1000 m) oraz Dorota Borowska (C1 200 m). (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ cegl/