Koszykarskie święto na Pomorzu Zachodnim się zaczęło. To były 12. derby i 11. wygrana szczecinian.

Atmosfera w Netto Arenie podczas pierwszego półfinału Orlen Basket Ligi była niesamowita. Około 4 tysiecy kibiców na trybunach, z czego ponad tysiąc stanowili stargardzianie. To sprawiało, że każda skuteczna akcja kończyła się gromkim „jest!”, niezależnie od tego, kto zdobywał punkty. A że kibice obu zespołów wzajemnie się szanują, doping był imponujący i fair play.

„W sezonie zasadniczym byliśmy zbyt gościnni w swojej hali, ale teraz w play off chcemy być u siebie drużyną niepokonaną” – podkreślił trener Miłoszewski.

Koszykarze jednak, zwłaszcza na początku spotkania, odczuwali emocje derbowego pojedynku. Grali zrywami, a dobre akcje przeplatali prostymi błędami. Z "wysokiego C" zaczęli gospodarze. Po zaledwie czterech minutach zbudowali dziesięciopunktową przewagę (14:10). Mimo tego nie utrzymali jej do końca kwarty, którą Spójnia wygrała minimalnie 24:23.

Od drugiej odsłony obrońcy tytułu przejęli kontrolę nad meczem. Tę część "Wilki Morskie" znowu rozpoczęły "z przytupem", ale tym razem nie oddały już inicjatywy rywalom. King wygrał tę część różnicą 18 punktów, w czym największa zasługa tercetu Andrzej Mazurczak, Matt Mobley i Zac Cuthbertson, który dominował pod obydwiema tablicami.

To wystarczyło, by już do końca gospodarze spokojnie kontrolowali mecz. Podopieczni Miłoszewskiego pozwalali sobie na efektowne wsady piłki do kosza i błyskotliwe rzuty za trzy punkty. Goście tylko starali się nie przegrać większą liczbą punktów. Lider Spójni Devon Daniels IV trzykrotnie trafił zza linii 6,75 m i cztery razy ze strefy podkoszowej i dobrze spisywał się również w obronie.

„Nie możemy dawać się rozpędzać Kingowi tak, jak to było dzisiaj. 16 punktów z kontry w pierwszej części to zdecydowanie za dużo, na co pozwoliliśmy. W szatni w przerwie rozmawialiśmy o poprawie obrony i większej agresji w ataku. Nad tym skupiliśmy się w drugiej połowie. To czy przegrywa się różnicą 10 czy 20 punktów nie ma w play off znaczenia. W poniedziałek kolejne spotkanie rozpoczniemy od początku” – powiedział po meczu szkoleniowiec Spójni Sebastian Machowski.

„Zagraliśmy przyzwoity mecz. Chcieliśmy zagrać twardo, zacząć od zwycięstwa i dać jasny sygnał, jak będziemy się prezentować w półfinałach. Do Stargardu chcemy pojechać prowadząc 2-0" – zaznaczył Amerykanin Matt Mobley po swoim najlepszym występie w barwach Kinga, w którym zdobył 19 pkt.

Zawodnik, jak i trener Miłoszewski przestrzegali jednak kibiców przed hurraoptymizmem, zwracając uwagę na to, że Spójnia rywalizację z Anwilem rozpoczęła od 0-2, a i tak potrafiła odwrócić jej losy i sensacyjnie wyeliminować drużynę numer jeden po sezonie zasadniczym z walki o mistrzostwo Polski.

„Koszykarze Spójni potrafią rzucać za trzy punkty z niesamowitych sytuacji. Wygraliśmy pierwszy mecz, ale teraz to i tak nic nie znaczy, bo trzeba wygrać całą serię. Musimy jednak zareagować na grę rywali, którzy dzisiaj zdołali oddać 28 rzutów za trzy punkty. Nie możemy do tego dopuszczać” – ocenił Miłoszewski. (PAP)

pż/ olga/ cegl/