Anya Taylor-Joy spędziła miesiące na planie "Furiosy" niemal w milczeniu
George Miller w swoich filmach stworzył surową, a zarazem niezwykle bogatą scenerię, która dosłownie pochłania widza już od pierwszych ujęć. Sam reżyser wielokrotnie podkreślał, że ponad wszystko na ekranie ceni sobie wartką akcję, tempo, dynamikę. Dlatego szczędzi widzom niepotrzebnych dialogów. Przekonała się o tym Anya Taylor-Joy, którą już 24 maja zobaczymy w tytułowej roli w filmie „Furiosa: Saga Mad Max”. Okazuje się, że aktorka miała do wygłoszenia zaledwie 30 linijek tekstu i o każdą z nich walczyła zaciekle z reżyserem, który jest zadeklarowanym fanem kina niemego.
W rozmowie z „The New York Times” aktorka przyznała, że było to jedno z największych filmowych wyzwań w jej karierze. Spędziła na planie miesiące niemal w milczeniu, szlifując do perfekcji ujęcia, w których wartka akcja splatała się z buzującymi w bohaterce emocjami. „Nigdy nie byłam bardziej samotna niż podczas kręcenia tego filmu. Nie chcę za bardzo tego analizować. Mogę jedynie powiedzieć, że wszystko, co myślałam, że będzie łatwe, okazało się bardzo trudne” - przyznała. Dodając, że aktorski trud związany z realizacją filmu podjęła bardzo świadomie. „Chciałam znaleźć się w ekstremalnej sytuacji, w której nie miałbym innego wyjścia, jak tylko się rozwijać. I dostałam to” – dodała.
Co ciekawe, aktorka nie do końca zgadzała się z milczącą wizją jej postaci. I jak sama zaznaczyła, o każdą linijkę wypowiedzianego tekstu, wyrażony krzyk wściekłości, zaciekle walczyła. Zdradziła, że w jednej ze sekwencji pojawia się scena, w której właśnie krzyczy i przyznaje, że o tak wyrażoną złość zabiegała trzy miesiące. „George Miller miał bardzo precyzyjną i rygorystyczną wizję tego, jak ma wyglądać waleczna twarz Furiosy. +Zaciśnięte usta, żadnych emocji mów oczami – to wszystko, co masz+” – wspomina laureatka Złotego Globu.
O tym, jak udało się połączyć te dwie nieco odmienne wizje filmowej Furiosy, przekonamy się już niebawem. Taylor-Joy, jak na razie, nie widziała całego filmu. Zastanawia się, czy będzie w stanie prześledzić tę historię jeszcze raz - tym razem z perspektywy widza. Uważa, że po zakończeniu zdjęć potrzebuje dwóch lat, by przepracować doświadczenia, które zebrała przy "Mad Maksie". (PAP Life)
mdn/ag/