Gruzja/ B. wiceminister: za pobiciami oponentów rządu stoją ludzie powiązani z władzami
„Na koniec (bicia) zrobili zdjęcie i odesłali zleceniodawcy” – powiedział Kacarawa, lider Ruchu Antykorupcyjnego. Bijący go mężczyźni mieli używać rękawic z twardymi wstawkami, podobnymi do kastetów.
Kacarawa ma liczne obrażenia twarzy, złamaną kość jarzmową i szczękę, a także wstrząśnienie mózgu i liczne sińce na głowie. Mężczyzna przeszedł operację.
Po pobiciu Kacarawa został przekazany patrolowi policji i odwieziony do szpitala.
Na kadrach z zatrzymania Kacarawy widać, jak rzuca się na niego grupa funkcjonariuszy specnazu w maskach i ciągnie za sobą. Przyczyną miało być to, że zwrócił się do nich słowami: „Rosjanie są 40 km stąd (w Osetii Południowej, regionie Gruzji, który ogłosił niepodległość i został uznany przez Rosję), a oni (władze) przyjmują ustawę rosyjską. Gdzie wy stoicie? Kogo bronicie?” Ukraińskie media, odnotowując pobicie Kacarawy, piszą, że walczył jako ochotnik na Ukrainie, m.in. brał udział w wyzwalaniu Buczy i Irpienia.
To nie jedyny przypadek przemocy ze strony funkcjonariuszy, do którego doszło we wtorek. Biuro rzecznika praw człowieka powiadomiło, że spośród 16 zatrzymanych tego dnia osób, z którymi spotkali się jego pracownicy, troje potwierdziło zastosowanie wobec nich nieproporcjonalnej i nieuzasadnionej przemocy.
Na fali antyrządowych protestów z powodu tzw. ustawy o agentach zagranicznych media informowały o tajemniczych pobiciach demonstrantów i opozycjonistów. Np. Gia Dżaparidze, wykładowca i były dyplomata, został napadnięty przez zamaskowanych ludzi z kijami baseballowymi pod swoim domem 8 maja – pisze Politico. Tego samego dnia pobity został koło swojego domu opozycyjny polityk Dmitri Czikowani.
Biuro dziennikarki śledczej Nino Zuriaszwili oklejono plakatami z napisem „agentka, która sprzedała się za pieniądze”. Jej samochód wandale oszpecili napisami i rysunkami penisów.
To nie wszystko. Aktywiści dostają telefony z pogróżkami z nieznanych numerów. Sandro Zibzibadze odebrał ich kilkanaście, oprócz tego nieznane osoby dzwoniły do jego krewnych. „Mówili, że wiedzą, gdzie mieszkam, że będą czekać na mnie przed domem” – mówił Zibzibadze, cytowany przez portal OCCRP (Organised Crime And Corruption Reporting Center).
„Dzwonią z zagranicznych numerów i to do wszystkich. Straszą np.: +wiem, że twoja córka/syn chodzi na protesty, wybij mu to z głowy+ itd.” – mówi PAP Sergo Kapanadze, b. wiceminister SZ, a obecnie szef think tanku GRASS (Georgia's Reforms Associates).
On sam również dostał takie telefony. „Przez parę dni nawet się +martwiłem+, że do mnie nikt nie dzwoni. Ale potem zadzwonili dwa razy” – dodaje.
Kapanadze jest przekonany, że za pobiciami i pogróżkami stoją ludzie powiązani z partią władzy. Bojówkarze to chuligani wynajmowani do zadań politycznych, tzw. tituszki – takie same metody władze w Kijowie stosowały przed laty podczas protestów na Ukrainie. A dzwoniący z pogróżkami to „zapewne pracownicy wynajętego czy stworzonego do tego celu call center”.
„To jest tępe kopiowanie instrukcji z rosyjskiego podręcznika. Problem (dla nich) jest tylko taki, że to jest Gruzja, a nie Rosja czy Białoruś. Ktoś do ciebie dzwoni z pogróżkami, to kupujesz pistolet gazowy. Pobili kogoś na proteście – idą tam od razu tysiące ludzi” – mówi Kapanadze.
Z Tbilisi Justyna Prus (PAP)
just/ mms/ wus/