Gruzja/ W Tbilisi studenci protestują przeciw "rosyjskiemu prawu"
"Panicznie boję się młodzieży" - głosi napis na plakacie ze zdjęciami Bidziny Iwaniszwilego i innych gruzińskich polityków. "Nie dla rosyjskiego prawa" - skandują studenci. Niosą flagi Gruzji i UE.
Premier Irakli Kobachidze ma na plakacie dorysowane rogi i świński ryjek.
Pochód studencki idzie ulicami miasta w asyście policji, która zabezpiecza drogę. Przed pochodem jadą dwa policyjne samochody.
"Nie odpuścimy" - mówi Tsitsi, studentka czwartego roku, która wyrosła na liderkę protestu studentów. Gruzini są uparci, przekonuje. "To bardzo mały kraj o bardzo wielkim sercu" - dodaje.
"Chcemy być w UE. Boję się, że to, co robi Gruzińskie Marzenie, zaprowadzi nas do izolacji. A my chcemy być częścią cywilizowanego świata, jeździć za granicę, studiować tam. Chcemy, żeby również do Gruzji przyjeżdżali ludzie" - powiedziała PAP dziewiętnastoletnia Ani.
Na studencki marsz, który blokuje ruch w centrum stolicy w godzinach szczytu, przechodnie reagują z entuzjazmem, machając i robiąc zdjęcia. Przejeżdżające wolnym pasem samochody trąbią.
"To jeszcze nie koniec historii ustawy o agentach zagranicznych" - mówi jeden ze studentów. Trwa oczekiwanie na weto prezydentki Salome Zurabiszwili, chociaż partia władzy Gruzińskie Marzenie ma głosy, by je odrzucić.
Premier sugeruje, że do ustawy można jeszcze wprowadzić "poprawki". "Nie chcemy ani poprawek, ani ustawy" - mówią studenci.
Studenci większości gruzińskich uczelni masowo wyszli na ulice we wtorek, gdy odbywało się trzecie czytanie projektu ustawy. W nocy z wtorku na środę protesty w różnych miejscach Tbilisi trwały niemal do godz. 3 nad ranem. W trakcie demonstracji policja dokonywała zatrzymań.
Z Tbilisi Justyna Prus (PAP)
just/ mms/ wus/