Michael Douglas chciał, aby jego postać zginęła w trzecim „Ant-Manie”
„Zostanie zabitym było tak naprawdę moją prośbą przy okazji trzeciej części. Powiedziałem, że chciałbym zginąć, najlepiej z wykorzystaniem wszystkich możliwych efektów specjalnych. Muszą istnieć naprawdę fantastyczne sposoby na zostanie zmniejszonym do rozmiaru mrówki i eksplodowanie, czy jak to się tam nazywa. Chciałem, żeby wykorzystali te efekty. Tak było ostatnim razem. Teraz i tak nie sądzę, abym pojawił się w czwartym filmie” - mówił w programie „The View” Michael Douglas, który w serii „Ant-Man” wciela się w postać wynalazcy, Hanka Pyma.
Starania Douglasa o efektowną śmierć nie przyniosły skutku. Hank Pym uszedł z życiem w filmie „Ant-Man i Osa: Kwantomania” i mógłby pojawić się w kolejnej części cyklu. Nie wygląda jednak na to, aby był tym zainteresowany. Do tej pory wystąpił we wszystkich trzech częściach tej serii, a także na chwilę pojawił się w filmie „Avengers: Koniec gry”. Ostatnie słowa Douglasa wskazują, że „trójka” była dla niego takim samym końcem gry, jeśli chodzi o jego występy w Kinowym Uniwersum Marvela (MCU).
Pytanie też, czy „Ant-Man 4” powstanie. Trzecia część tej serii okazała się ogromnym zawodem kasowym, choć w kinach na całym świecie zarobiła niecałe pół miliarda dolarów. Dla kosztownych filmów komiksowych to niezbyt imponujący wynik. Na domiar złego, pojawiły się też dodatkowe kłopoty niezwiązane z samym filmem. „Ant-Man i Osa: Kwantomania” miał rozpocząć tzw. Piątą Fazę MCU, wprowadzając do niego złoczyńcę Kanga Zdobywcę. Grający tę rolę Jonathan Majors, został jednak skazany za przemoc domową i usunięty przez studio z filmów Marvela. Wszystko to może sugerować, że grający tytułową rolę Paul Rudd nieprędko do niej powróci.
Tymczasem Douglas promuje właśnie najnowszy serial ze swoim udziałem. To historyczny „Franklin” platformy streamingowej Apple TV+. Wciela się w nim w rolę prezydenta USA, Benjamina Franklina. Produkcja zadebiutowała w ubiegły piątek 12 kwietnia. (PAP Life)
kal/ag/