Złodziei drewna nadal nie brakuje. Jedni kradną na zlecenie, inni, bo mają kominek
Przedświąteczne kradzieże choinek w opolskich lasach zdarzają się sporadycznie, większym problemem jest kradzież drewna. W grę wchodzi także kradzieże na zlecenie, tu łupem są cenne gatunki wykorzystywane do produkcji mebli. - Były takie przypadki - potwierdza Marek Bocianowski, nadleśniczy z Prószkowa.
- Zdarzają się prawdziwi koneserzy - opowiada. - Była szajka złodziei drewna, bo tak ją trzeba nazwać, grasująca nawet na terenie kilku województw, która wycinała przepiękne, wybrane uprzednio, upatrzone za dnia dęby. Z tego dęba była wycinana trzymetrowa kłoda, najcenniejszy fragment. Takie drewno jest warte kilka tysięcy złotych za metr sześcienny, było to wywożone i przerabiane na wysokiej jakości produkty.
Jak mówi Bocianowski, nie brakuje też kradzieży niezaplanowanych.
- Jadę sobie, widzę stos drewna, mam kominek, więc się zatrzymuję, wrzucam sobie trzy czy cztery wałki do bagażnika - opisuje ten rodzaj kradzieży Bocianowski. - Nawiasem mówiąc, taka forma kradzieży jest dość przypadkowa i trudna do wykrycia.
Czy taki proceder jest opłacalny?
- Biorąc pod uwagę fakt, że nie na wszystkich wjazdach do lasu są kamery a drewno, nawet opałowe, ma swoje wartość, można trochę przyoszczędzić - ocenia Bocianowski.
Jak mówi Bocianowski, nie brakuje też kradzieży niezaplanowanych.
- Jadę sobie, widzę stos drewna, mam kominek, więc się zatrzymuję, wrzucam sobie trzy czy cztery wałki do bagażnika - opisuje ten rodzaj kradzieży Bocianowski. - Nawiasem mówiąc, taka forma kradzieży jest dość przypadkowa i trudna do wykrycia.
Czy taki proceder jest opłacalny?
- Biorąc pod uwagę fakt, że nie na wszystkich wjazdach do lasu są kamery a drewno, nawet opałowe, ma swoje wartość, można trochę przyoszczędzić - ocenia Bocianowski.