Zabrakło niewiele. MKS Kluczbork remisuje w Turzy Śląskiej po bramce w doliczonym czasie gry
MKS Kluczbork nie wykorzystał okazji na zmniejszenie dystansu do lidera Rekordu Bielsko-Biała. W meczu 30. kolejki rozgrywek III ligi piłki nożnej zespół trenera Łukasza Ganowicza zremisował na wyjeździe z Unią Turza Śląska 2:2, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry. W tabeli MKS nadal zajmuje trzecie miejsce.
Praktycznie od pierwszej minuty przewagę uzyskuje MKS. Zespół z Opolszczyzny lepiej rozgrywa piłkę, dość łatwo przedostaje się w okolice pola karnego rywali, brakuje jednak zdecydowania pod bramką przeciwnika. W 16. minucie wynik meczu dość niespodziewanie otwiera drużyna z Turzy Śląskiej. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska do piłki w polu karnym dochodzi Michał Gałecki i mimo interwencji Jakuba Osobińskiego kieruje piłkę do siatki.
Odpowiedź MKS-u jest natychmiastowa. W następnej akcji do wyrównania doprowadza Dawid Wojtyra. MKS łapie odpowiedni rytm gry, spycha rywali do głębokiej defensywy i zdobywa drugą bramkę. W 23. minucie Patryk Tuszyński plasowanym strzałem przy słupku wyprowadza swój zespół na prowadzenie.
W drugiej połowie kibice oglądali typowy mecz walki. Jeden i drugi zespół stworzył kilka dogodnych sytuacji, jednak brakowało skutecznego wykończenia. Gdy wydawało się, że MKS wywiezie z trudnego terenu komplet punktów, Unia doprowadziła do remisu. W doliczonym czasie gry wynik na 2:2 ustalił Piotr Strączek.
- Chcieliśmy bardzo zdobyć tutaj komplet punktów. Niestety nie udało się – mówi Łukasz Ganowicz, trener MKS-u - W ostatniej akcji meczu z piątego metra nie trafiamy do bramki. Też można było odpowiedzieć. Małe boisko, niezła murawa, ale gospodarze zaproponowali nam nie grę w piłkę, ale w tenisa nogami. Była tylko długa piła, stałe fragmenty, długie auty. Taki mecz walki. Próbowaliśmy trochę grę uspokoić, ale trochę zabrakło. Dwa stałe fragmenty, których nie wybroniliśmy. Gospodarze wszystko rzucili na szalę i udało im się doprowadzić do remisu.
Odpowiedź MKS-u jest natychmiastowa. W następnej akcji do wyrównania doprowadza Dawid Wojtyra. MKS łapie odpowiedni rytm gry, spycha rywali do głębokiej defensywy i zdobywa drugą bramkę. W 23. minucie Patryk Tuszyński plasowanym strzałem przy słupku wyprowadza swój zespół na prowadzenie.
W drugiej połowie kibice oglądali typowy mecz walki. Jeden i drugi zespół stworzył kilka dogodnych sytuacji, jednak brakowało skutecznego wykończenia. Gdy wydawało się, że MKS wywiezie z trudnego terenu komplet punktów, Unia doprowadziła do remisu. W doliczonym czasie gry wynik na 2:2 ustalił Piotr Strączek.
- Chcieliśmy bardzo zdobyć tutaj komplet punktów. Niestety nie udało się – mówi Łukasz Ganowicz, trener MKS-u - W ostatniej akcji meczu z piątego metra nie trafiamy do bramki. Też można było odpowiedzieć. Małe boisko, niezła murawa, ale gospodarze zaproponowali nam nie grę w piłkę, ale w tenisa nogami. Była tylko długa piła, stałe fragmenty, długie auty. Taki mecz walki. Próbowaliśmy trochę grę uspokoić, ale trochę zabrakło. Dwa stałe fragmenty, których nie wybroniliśmy. Gospodarze wszystko rzucili na szalę i udało im się doprowadzić do remisu.