- Nie zawsze ten najwyższy szczyt musi być najtrudniejszy, ale zawsze trzeba mieć pokorę do gór. Taki projekt na pewno ćwiczy charakter i pozwala przekraczać własne granice - mówi Andrzej Kowalik. - Zajęło nam to około 73 godzin i 23 minut. Rozpoczęliśmy całą trasę od Wołosatego w Bieszczadach, a skończyliśmy na Śnieżce. Całe życie chodzę po górach i może bicie rekordu nie jest jakimś celem głównym, chodziło o to, żeby też poznać każdy z tych szczytów. Przygotowywaliśmy się trochę wcześniej do tego projektu. Podstawą był rekonesans wszystkich tras, ale ostatecznie na czterech szczytach byliśmy po raz pierwszy. Dodatkową trudnością jest odnalezienie znaczników w niektórych partiach górskich. Np. na Wysoką Kopę w Sudetach nie prowadzi żaden szlak. Musieliśmy też mieć oczywiście dobrego kierowcę, który przez ten czas wytrzyma, a w między czasie będzie przysypiał.

To najszybsze, a jednocześnie pierwsze zdobycie Korony Gór Polski przez Andrzeja Kowalika. Ultramaratończyk zapowiada, że w przyszłości nie wyklucza, że dalej będzie mierzyć się z własnym rekordem.

Dodajmy, że Korona Gór Polski została zatwierdzona w grudniu 1997 roku na specjalnym spotkaniu inaugurującym powstanie Klubu Zdobywców KGP.