Piłkarze MKS Kluczbork przegrali z GKS Tychy 2:4 o "być albo nie być" w I lidze
Porażka w Tychach do minimum zredukowała szansę MKS-u na pozostanie w I lidze. W pierwszej połowie podopieczni trenera Tomasza Asenskiego zaprezentowali się bardzo przyzwoicie. Goście przetrwali początkowy napór GKS-u i sami wyprowadzili dwa zabójcze ciosy.
W 26 min. bramkę dla MKS-u zdobył Rafał Niziołek, który sfinalizował szybki kontratak swojego zespołu. Gospodarze odpowiedzieli sześć minut później. Łukasz Grzeszczyk precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego i Wojciech Kaczmarek był bez szans. Niezrażony takim obrotem sprawy MKS w 35 min. przeprowadził kolejną szybką akcję. W polu karnym piłkę otrzymał Mohamed Essam i mimo, że uderzał z bardzo ostrego kąta zdołał pokonać Pawła Florka.
Zaraz po przerwie GKS zdołał wyrównać. W 47 min. piłkę ręką w obrębie szesnastki przypadkowo zagrał Tomasz Chałas i sędzia podyktował rzut karny. Jakub Świerczok nie zmarnował takiej okazji i doprowadził do remisu. W 51 min. MKS miał wyśmienitą okazją do odwrócenia losów meczu. Niestety strzał Chałasa z kilku metrów zdołał jeszcze wybić Tomasz Boczek. W 66 min. miała miejsce decydująca akcja spotkania. Jakub Świerczok otrzymał podanie w pole karne, którego nikt nie zdołał przeciąć i po raz drugi zdołał pokonać Kaczmarka. Od tego momentu gospodarze całkowicie kontrolowali sytuację na boisku i nie pozwolili na wiele ekipie przyjezdnych. W ostatniej minucie wynik spotkania ustalił Świerczok, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra - mówi Rafał Niziołek, zdobywca jednej z bramek dla MKS-u. Schodziliśmy z prowadzeniem na przerwę. Niestety znowu dostaliśmy rzut karny na samym początku drugiej połowy. Później zaspaliśmy, piłka przeszła przez całe pole karne i zawodnik gospodarzy strzelił do pustej bramki. Takie błędy kosztują nas trzy punkty. Można tylko przeprosić naszych kibiców, że musieli na tę drugą połowę patrzeć - dodał Rafał Niziołek
Ostatecznie MKS Kluczbork przegrywa z GKS Tychy 2:4 i ma już tylko iluzoryczne szanse na pozostanie w I lidze
Zaraz po przerwie GKS zdołał wyrównać. W 47 min. piłkę ręką w obrębie szesnastki przypadkowo zagrał Tomasz Chałas i sędzia podyktował rzut karny. Jakub Świerczok nie zmarnował takiej okazji i doprowadził do remisu. W 51 min. MKS miał wyśmienitą okazją do odwrócenia losów meczu. Niestety strzał Chałasa z kilku metrów zdołał jeszcze wybić Tomasz Boczek. W 66 min. miała miejsce decydująca akcja spotkania. Jakub Świerczok otrzymał podanie w pole karne, którego nikt nie zdołał przeciąć i po raz drugi zdołał pokonać Kaczmarka. Od tego momentu gospodarze całkowicie kontrolowali sytuację na boisku i nie pozwolili na wiele ekipie przyjezdnych. W ostatniej minucie wynik spotkania ustalił Świerczok, który wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.
- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo dobra - mówi Rafał Niziołek, zdobywca jednej z bramek dla MKS-u. Schodziliśmy z prowadzeniem na przerwę. Niestety znowu dostaliśmy rzut karny na samym początku drugiej połowy. Później zaspaliśmy, piłka przeszła przez całe pole karne i zawodnik gospodarzy strzelił do pustej bramki. Takie błędy kosztują nas trzy punkty. Można tylko przeprosić naszych kibiców, że musieli na tę drugą połowę patrzeć - dodał Rafał Niziołek
Ostatecznie MKS Kluczbork przegrywa z GKS Tychy 2:4 i ma już tylko iluzoryczne szanse na pozostanie w I lidze