Jan Karski jak James Bond
- Sam dobrowolnie wchodził do getta, do "Iglicy", do obozu koncentracyjnego. I z tym pojechał w świat - mówi Marek Stremecki z Muzeum Historii Polski w Warszawie, które przygotowało wystawę. - Na Zachodzie Karski spotkał się z vipami. Prezydent Roosevelt powiedział: "Panie Karski, jest pan z Polski, to kraj rolniczy. Wyślemy wam konie, a z Niemcami rozprawimy się sami". Sędzia Sądu Najwyższego USA Felix Frankfurter powiedział "Wiem, że pan nie kłamie, ale panu nie wierzę". Trudno było uwierzyć w mord w Polsce na masową skalę - dodaje Stremecki.
- Historię Jana Karskiego można porównać do opowieści o Jamesie Bondzie – przekonuje Stremecki. - Kiedy jedzie przez Francję, to mówi po francusku, ale jest w regionach, gdzie rozpoznają, że jest obcokrajowcem, wtedy wkłada piłeczkę pin-pongową, szmaty, kudły, żeby bardziej upodobnić się w mówieniu do mieszkańców tego kraju. Jedzie przez różnie państwa. To naprawdę Bondowski scenariusz, zresztą jego "Tajne państwo", które napisał w Stanach Zjednoczonych zaraz po wojnie, to była książka, która rozeszła się w stekach tysięcy egzemplarzy - dodaje Stremecki.
Wystawa „Jan Karski. Człowiek wolności” składa się z 24 planszy oraz panelu multimedialnego. Ekspozycję można oglądać do końca stycznia w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu.
Katarzyna Zawadzka