Konflikt o kocią budkę
- Na postawienie domku dla kotów dostałam ustną zgodę poprzedniego prezesa spółdzielni i jest on codziennie sprzątany oraz dezynfekowany – powiedziała nam w prudnickim sądzie Anna Zachorska.
Zdaniem opiekunki zwierząt, problemy pojawiły się, gdy mieszkania wykupiło dwóch nowych lokatorów. - Koty zawsze będą, a że jest ich pięć czy siedem, jak się budkę zlikwiduje, to wcale nie znaczy, że ich ubędzie. Ja wiem, że jest to teren spółdzielni, ale to nie znaczy, że te koty mają być eliminowane – mówi Anna Zachorska.
W pozwie spółdzielnia mieszkaniowa stwierdziła, że została pozbawiona władztwa nad terenem, gdzie stoi kocie przytulisko. Miejsce to potrzebne jest natomiast na postawienie śmietnika. Ponadto agresywne koty mają też utrudniać życie mieszkańcom posesji i powodować zagrożenie sanitarne. Pod petycją w sprawie usunięcia budki podpisało się 20 tamtejszych lokatorów budynku.
- Wszyscy szanujemy zwierzęta, ale tutaj nie jest to ochrona zwierząt, tylko ich rozmnażanie – uważa lokator pobliskiego budynku. – Ta pani odchodów po kotach nie sprząta. Latem jest tu straszny odór. Ta buda dla tych kotów stoi tu nielegalnie. Nie spytano się mieszkańców o zgodę na jej postawienie.
Na obecnym etapie procesu nie chciały wypowiedzieć się do naszego mikrofonu władze spółdzielni mieszkaniowej. Dzisiejsza rozprawa została przerwana z powodu złego samopoczucia sędziego.
Posłuchaj naszych rozmówców:
Jan Poniatyszyn