Czy mamy szansę na europosła?
- Warunek sukcesu jest jeden - ocenia Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. - Żebyśmy mieli przedstawiciela w Europarlamencie, musieliby na niego zagłosować nie tylko mieszkańcy Opolszczyzny. Jesteśmy dużo mniejszym regionem niż Dolny Śląsk, trudno nam byłoby przebić głosy z samego Wrocławia.
W 2004 roku opolskiemu kandydatowi Stanisławowi Jałowieckiemu pomogło to, że mieszkał w Kotlinie Kłodzkiej, poza tym miał poparcie opolskiej Mniejszości Niemieckiej. Pięć lat później na rzecz Danuty Jazłowieckiej działało wysokie, drugie miejsce na liście i bardzo wysoki wynik Platformy Obywatelskiej w skali kraju.
- Bardzo ważna jest też frekwencja, bo od niej zależy liczba mandatów z danego okręgu - mówi dyrektor Tkacz. - A tu nie mamy powodów do radości. - W wyborach w 2004 roku okręg miał siedem mandatów, a w 2010 frekwencja co prawda u nas wzrosła, ale w kraju wzrosła jeszcze bardziej, liczba mandatów w naszym okręgu spadła do pięciu.
W 2009 roku frekwencja na Opolszczyźnie wyniosła tylko 19,65 procent, do urn poszło 159 613 uprawnionych. Dla porównania na Dolnym Śląsku głos oddało 558 565 wyborców, co dało frekwencję na poziomie 23,88 procent.
Posłuchaj naszego rozmówcy:
Posłuchaj także Loży radiowej
Oprac: MŚ