Marszałkowie po kontroli PIP
Tomasz Kostuś miał mówić do podwładnych: „waruj” lub „głos”.
– Gdyby te słowa zostały potwierdzone przed sądem pracy, to wyczerpują one dla mnie znamiona mobbingu. Nie wyobrażam sobie, żeby przy pomocy takich słów próbować zarządzać – twierdzi marszałek Sebesta. Jak dodaje, gdyby sąd pracy potwierdził mobbing, wicemarszałek poniósłby konsekwencje.
Wicemarszałek regionu Tomasz Kostuś zapowiedział, że czeka na wnioski i zalecenia pokontrolne. Zapowiada, zgodnie z tym co mówił bezpośrednio po ukazaniu się 15 lutego artykułu "Odlot Marszałka" w NTO, oddanie sprawy do sądu. – Zostałem zniesławiony, pomówiony. Nie mówimy o jednym artykule, ale o całej serii. To dla mnie głęboko krzywdzące, będę domagał się tego, by mnie przeproszono – zaznacza Kostuś.
W protokole pokontrolnym, który został sporządzony na bazie anonimowych ankiet i przesłuchań, czytamy o nakładaniu na pracowników dodatkowych obowiązków, krytykowaniu podejmowanych przez nich decyzji, drwinach z poglądów politycznych czy religijnych. Nie zabrakło także wątków o charakterze obyczajowym. Inspektorzy podkreślali jednak, że to czy występował mobbing, może stwierdzić jedynie sąd pracy, bo tak stanowi prawo.
Marszałek Józef Sebesta podkreśla, że w pracy ceni fachowość, a nie poglądy polityczne czy inne czynniki. – Od 6,5 lat, kiedy objąłem urząd marszałka, nie było żadnych czystek, nazwijmy to „z nadania politycznego”. Najlepszy dowód to to, że szereg stanowisk obejmują osoby „z innej opcji” – tłumaczy Sebesta.
Dodajmy, że Okręgowy Inspektorat Pracy przeprowadzał kontrolę w urzędzie marszałkowskim na polecenie marszałka regionu.
Adam Wołek (oprac. WK)