Pytanie pojawia się co roku: jak oczyścić jeziora w Turawie?
O tym, że na Jeziorach Turawskich zakwitły sinice pierwszy raz usłyszeliśmy pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. W sprawie oczyszczenia zbiorników odbyło się kilkadziesiąt konferencji. Efekt rozmów jest taki, że nadal nie wiemy, ile będzie kosztować, kto zapłaci za oczyszczenie zbiorników, jaką metodą tego dokonać i kiedy woda w turawskich jeziorach będzie czysta.
– Do tej pory udało się skanalizować dorzecze Małej Panwi, która wpływa do jezior – mówi Manfred Grabelus, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Opolskiego. – Ponad miliard zł na kanalizację w skali całego województwa – dodaje Grabelus.
– Skanalizowano również miejscowości w województwie śląskim, które również miało udział w zanieczyszczeniu zbiornika – przypomina Mariusz Ślężański z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach. – Rzeka Stoła przez całe lata była zanieczyszczana przez, powiedzmy, źle działające oczyszczalnie w Tarnowskich Górach. Od 2011 roku oczyszczalnia tam pracuje, proszę mi wierzyć, poprawę widać gołym okiem – podkreśla Ślężański.
– Ale to, że czystsza woda wpada do jezior, wcale nie rozwiązuje problemu – mówi Waldemar Kampa wójt Turawy. – Gdyby nawet woda mineralna płynęła Małą Panwią, to nagrzanie się osadów, które tam są, powoduje fermentację, która jest idealną pożywką dla glonów. Bez ingerencji człowieka, czyli neutralizacji w jakiś sposób tych osadów dennych, niewiele się zmieni – zaznacza Kampa.
Profesor Stanisław Podsiadłowski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu – konstruktor aeratora, który od 2009 roku czyści wodę w Jeziorze Średnim – dodaje, że to, co już jest w zbiorniku, co roku będzie zakwitać. – Jezioro Duże jest w tzw. stanie mętno-wodnym. Do tego akwenu napłynęło już tak dużo biogenów, że odcięcie zewnętrznej dostawy jest bardzo ważne, ale niewystarczające – mówi prof. Podsiadłowski.
– Właściciel zbiorników, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, nadal pracuje nad wyborem metody oczyszczenia jezior – wyjaśnia Barbara Mońka, dyrektor do spraw zasobów wodnych w RZGW. – Dwie zasadnicze metody: jedna właśnie prof. Podsiadłowskiego, mówiąca o napowietrzaniu i poprawie stanu biologicznego. Natomiast problem jest ciągle z osadami, które zawierają mnóstwo metali ciężkich i w związku z tym stanowią pewną bombę ekologiczną – podkreśla Mońka. Druga metoda zakłada przykrycie dna kolejną warstwą piasku, ale to kosztuje około 180 milionów zł. Dowiedzieliśmy, że kolejna metoda przewiduje zaangażowanie w czyszczenie mięczaków. – Tu podejrzewam, że należałoby poszukać wsparcia ze strony małży – dodaje prof. Podsiadłowski. Ta metoda jest już stosowana w innych zbiornikach.
RZGW na konferencji liczyło na wsparcie w sfinansowaniu metody oczyszczania ze strony marszałka. Józef Sebesta wyjaśnia jednak, że w Regionalnym Programie Operacyjnym nie ma takich pieniędzy. – Nie ma zaprogramowanych pieniędzy, bo po pierwsze my dopiero konstruujemy zarys Regionalnego Programu Operacyjnego. Pierwsza wersja ma być przedłożona w kwietniu do Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Nawet nie znamy skali potrzeb, w związku z tym co programować? – komentuje Sebesta.
Czyli w tej sprawie jesteśmy w miejscu, w którym byliśmy kilka lat temu.
Posłuchaj informacji:
Piotr Wójtowicz (oprac. WK)