Straty są ogromne. Nyscy pszczelarze stracili w czasie powodzi tysiąc uli
Nyskie Stowarzyszenie Pszczelarzy im. ks. dr Jana Dzierżona liczy straty po powodzi. Jak mówi wiceprezes stowarzyszenia, wielka woda zalała blisko 1000 uli. Z pomocą trzeba poczekać do wiosny.
- Nasze pszczoły się potopiły, taka rodzina nie jest już do uratowania – mówi Alfred Lenkiewicz, wiceprezes zarządu Nyskiego Stowarzyszenia Pszczelarzy.
- Za późno już, żeby rodzina się rozwinęła, żeby ją dokarmić. Musimy poczekać do wiosny i wtenczas pomóc. Mamy jeszcze taką jedną zaognioną sytuację na terenie Nysy, w okolicach fortów, tam gdzie jeszcze te pszczoły pływają, ale akcja powodzi się zakończyła. A to jest zagrożenie dla pszczół w okresie wiosennym - mówi Lenkiewicz.
Pszczelarze zwracają uwagę, że jeśli czerw zgnije, to w okresie wiosennym może to doprowadzić do rozwinięcia się chorób zakaźnych np. zgnilca amerykańskiego.
- Za późno już, żeby rodzina się rozwinęła, żeby ją dokarmić. Musimy poczekać do wiosny i wtenczas pomóc. Mamy jeszcze taką jedną zaognioną sytuację na terenie Nysy, w okolicach fortów, tam gdzie jeszcze te pszczoły pływają, ale akcja powodzi się zakończyła. A to jest zagrożenie dla pszczół w okresie wiosennym - mówi Lenkiewicz.
Pszczelarze zwracają uwagę, że jeśli czerw zgnije, to w okresie wiosennym może to doprowadzić do rozwinięcia się chorób zakaźnych np. zgnilca amerykańskiego.