Pat w kędzierzyńsko-kozielskim powiecie
W powietrzu wisi groźba wprowadzenia zarządu komisarycznego. Powstaje jednak pytanie, kto łamie prawo. Zarząd czy rada, która mimo obszernej palety nazwisk, kolejny raz nie wybrała nikogo do zarządu? Czy to starosta nie chce współpracować z radą? A może jest odwrotnie, radni wizją komisarza w powiecie chcą jak najszybciej obalić zarząd i powołać nowego starostę. Hipotez jest wiele.
Tak długiej listy nazwisk w historii powiatu jeszcze nie było. Sesja, na której zarząd powiatu miał zostać uzupełniony, przerodziła się w farsę. Najpierw rezygnację złożył członek zarządu Marek Piasecki. – Nie może być tak, że w państwie prawa podejmuje się decyzje, które, delikatnie mówiąc, to prawo obchodzą – tłumaczy Piasecki.
Rada rezygnacji nie przegłosowała, więc przez miesiąc Piasecki będzie jeszcze pełnił funkcję członka zarządu powiatu. Po tym okresie członków będzie już tylko dwóch, a to oznacza kompletny paraliż decyzyjny i groźbę wprowadzenia komisarza. – Powszechnie mówi się o tym, że właśnie o to chodzi – żeby w końcu pojawił się komisarz i wtedy pewne sprawy będzie można łatwiej sprawnie pozałatwiać, bez nadzoru – tłumaczy radna Marta Szydłowska.
Żadne głosowanie nie przyniosło rozstrzygnięcia, większości nie uzyskali nawet kandydaci spoza rady, w tym szef oddziału ratunkowego kozielskiego szpitala Andrzej Raiter.
Sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej groteskowa, kiedy na funkcję członka zarządu zgłoszono… naszego kędzierzyńskiego reportera Radia Opole, co zaskoczyło innych obecnych na sali dziennikarzy. – Kto wie, może byłby dobrym kandydatem, ale nie podjął się tego wyzwania – śmieje się dziennikarz Piotr Pękala.
Niestety, na nic się zdały kolejne próby uzupełnienia zarządu. Radni odmawiali:
Co dalej? Formalnie zarząd liczy wciąż trzy osoby, ale za miesiąc automatycznie zostanie z niego wykluczony Marek Piasecki. – Jest taka procedura, że jeśli członek zarządu złoży rezygnację, a rada ma prawo do 30 dni go odwołać – jeśli do 30 dni go nie odwoła, to z mocy prawa na koniec następnego miesiąca, na ostatni dzień przestaje być członkiem zarządu – wyjaśnia starosta Artur Widłak.
Nadal nie wiadomo, czy wojewoda i premier zdecydują się na wprowadzenie w powiecie zarządu komisarycznego. Zdaniem prawnika starostwa mecenasa Mirosława Semeniuka sprawa nie jest taka prosta. – Dopóki nie zostanie to rozstrzygnięte przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, a może NSA, nie ma żadnego powtarzającego się naruszenia prawa. Jeśli Prezes Rady Ministrów chciałby to zrobić, to musiałby pokazać jakie to rażące naruszenie. Nie ma tego – ocenia Semeniuk.
Zarząd powiatu odwołał się od wezwania wojewody do sądu. Kto ma rację w tym sporze? Tego pewnie prędko się nie dowiemy. Jedno jest, pewne na wszystkim tracą przede wszystkim mieszkańcy, którzy z coraz większym zażenowaniem przyglądają się tej patowej sytuacji w starostwie powiatowym.
Adam Lecibil (oprac. WK)