Czy faktycznie źle się dzieje w nyskim MZK?
- Byłem poinformować panią burmistrz, że w zakładzie źle się dzieje. Są różne konflikty między związkami zawodowymi i pracodawcą. Pani prezes bardzo się zaangażowała w wybory do rady pracowników. Chciałem powiedzieć tylko prawdę i za to ponoszę konsekwencje. Jestem związkowcem i członkiem rady nadzorczej, rady nowo powołanych pracowników jak również radnym gminy Pakosławice - mówi Krzysztof Grochowiecki.
Zwolnionego pracownika zdecydowanie popiera jeden z trzech działających w MZK związków zawodowych. W jego obronie stanęła Barbara Woźniak, przewodnicząca Autonomicznego Związku Zawodowego Pracowników Ziemi Nyskiej. - Każdy się po prostu boi, bo wszystkim zależy na pracy. Mi również, ale nie wiem, czy będę tam pracować, czy nie zostanę zwolniona - przyznaje Barbara Woźniak.
Piotr Walach, wiceburmistrz Nysy, któremu podlega MZK, rozmawiał już z załogą i uważa, że sprawa nie jest oczywista. - Trudno tutaj wyciągnąć wnioski, bo w rozmowach argumenty są różne. Scenariusze przedstawione z jednej i drugiej strony różnią się w sposób diametralny. Właściwym organem do rozstrzygnięcia tego konfliktu jest inspektor lub sąd pracy - zaznacza wiceburmistrz Walach.
W nyskim MZK zakończyła się kontrola inspekcji pracy, która nie zauważyła poważniejszych uchybień. Prezes tej gminnej spółki powiedziała, że jest już zmęczona tą sytuacją. 75 procent załogi to związkowcy, a w ciągu ostatnich 12 lat w firmie było aż 7 prezesów. - Zwolnienie dyscyplinarne Krzysztofa Grochowieckiego to była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu. Zdaję się na rozstrzygnięcie sądu - dodała Anna Pyka.
Dorota Kłonowska (oprac. BO)