"To historia ludzi, on musi przetrwać"
- Mieszkańcy opowiadali sobie przy piwie, że taki a taki pomnik został skradziony z ul. Rodziewiczówny i zawieziony do Markowic, do kamieniarza, żeby to pociąć - wspomina Antoni Konopka. Do pocięcia pomnika nie dopuścił, zawiadomił policję, prokuraturę, w końcu sprawa trafiła do sądu. - Sędzia powiedział: "To jest przedawnione, koniec sprawy" - mówi nam Konopka.
Nysanin zaczął pomnik odrestaurowywać. - Przy współpracy z Mniejszością Niemiecką, dali te kilka groszy, odnowiłem litery i stoi - mówi Konopka. A stoi w bunkrze, za którego dzierżawę pan Adam płaci z własnej kieszeni ponad 100 zł miesięcznie. Dlaczego tak zależy mu na tym pomniku. - To jest historia ludzi, on musi przetrwać - podkreśla nasz rozmówca.
Pan Adam puka w tej sprawie do różnych drzwi. Na razie nie ma konkretnych deklaracji pomocy.
Posłuchaj informacji:
Dorota Kłonowska (oprac. WK)