Powoli dobiega końca sezon, bo nieuchronnie zbliżają się pierwsze przymrozki, co wykluczy lub bardzo ograniczy szansę znalezienia w lesie grzybów. Z tego względu na leśnych parkingach, poboczach i wjazdach do lasu od rana roiło się od zaparkowanych samochodów.

Zapytaliśmy dwoje grzybiarzy o efekty spaceru w okolicy Zawadzkiego.

- Pomału widać, że grzyby kończą się, ale jeszcze można znaleźć coś ciekawego. My zrobiliśmy na pewno kilka kilometrów przez parę godzin, ale najważniejsze, że grzyby są. Nie ma już małych grzybków i podgrzybków, są jedynie średniej wielkości i wyrośnięte. Pojawiają się również opieńki, ale też niezbyt wiele. Mamy również trochę kani oraz kilka kozaków. Będziemy je suszyć, marynować, coś zasalać, żeby było na zimę do używania.

- Jest dobrze, chociaż kończą się grzyby. Trafiają się nawet prawdziwki, tyle że są robaczywe. Co do pogody, mogłoby dzisiaj być nieco cieplej, ale jest w porządku, przynajmniej mokro w lesie. Lubimy jeździć na grzyby, a chodzenie po lesie daje dużo relaksu.

Przypomnijmy, zwłaszcza niedoświadczeni grzybiarze powinni skupić się na tzw. grzybach rurkowych, które na spodniej stronie kapelusza mają warstwę przypominającą gąbkę. Znacznie bardziej niebezpieczne są grzyby blaszkowe.