Prywatne żłobki mają gorzej?
- Z mocy ustawy wszystkie osoby pracujące w żłobku stały się pracownikami samorządowymi, co za tym idzie, są pewne konsekwencje finansowe - wyjaśnia wiceprezydent Opola Krzysztof Kawałko.
Bogusława Paprocka, która prowadzi żłobek dla 80 dzieci przy ul. Wieluńskiej w Opolu, uważa, że 400 zł dopłaty do wychowanka pozwoli jej utrzymać placówkę z kuchnią. - Mamy nadzieję, że poradzimy sobie finansowo, tak zakłada biznesplan - mówi Radiu Opole.
Czyli zamiast jednej publicznej placówki można byłoby prowadzić trzy prywatne żłobki. Ale, jak tłumaczy wiceprezydent, utrzymanie żłobków publicznych jest zadaniem samorządów. - Jeśli chodzi o placówki prywatne, w pewnym momencie może się okazać, że działalność nie będzie zbyt opłacalna, więc przedsiębiorca ma prawo zmienić branżę, natomiast naszym obowiązkiem jest opieka nad dziećmi - wyjaśnia Krzysztof Kawałko.
Jeśli dziecko nie pojawi w prywatnym żłobku, wówczas miasto za każdy dzień nieobecności odejmuje 20 zł od łącznej dopłaty, czyli 400 zł - skarży się właściciel żłobka Dino Grzegorz Marciniak. Wówczas rodzice muszą zapłacić więcej za pobyt swojego dziecka. - W tym wypadku rodzić jest niejako karany za to, że dziecka nie było, czy to jest związane z chorobą, czy z innymi sytuacjami, ważnymi lub nie - mówi Marciniak. W żłobku publicznym opłata jest stała.
Wiceprezydent Kawałko podkreśla, że Opole jest jedną z nielicznych gmin, która dopłaca do prywatnych żłobków. Do września ubiegłego roku prywatne placówki działały bez dopłat. Dodajmy, że obecnie w Opolu są cztery publiczne żłobki i pięć prywatnych.
Posłuchaj informacji:
Piotr Wójtowicz (oprac. Wanda Kownacka)